Artur Bartels Piosnki i satyry Kabała Najzacniejsza, kochana, poczciwa kabało, Najniewinniejszych zabaw i rozrywek wzorze, Tyś chwil moich samotnych towarzyszką stałą — I że cię bardzo kocham, któż się dziwić może! — Ty mię zawsze ratujesz od nudnej rozmowy, I towarzystwa bliźnich moich ciężko nudnych, Od czczych plotek, i brzęku złośliwej obmowy, Pod postacią facecyj płaskich, często brudnych. Kładąc cię, własnym myślom swobodnie oddany, Bujam sobie roskosznie w fantazyi dziedzinie; I czy żyję z przeszłością, czy przyszłości plany Rozwijam, teraźniejszość nieznacznie mi płynie Bez tych nieznośnych targań, któremi nas budzi Głupstwo, co chwila wyszłe z ust kochanej braci; A głupstwo tem przykrzejsze, że nietylko nudzi, Lecz najmniejszą, korzyścią czasu nie opłaci. Co mi naprzykład z tego, że mi jakaś dama, Po raz setny opowie czyny wiekopomne I cnoty nieboszczyka swojego Adama, O których w dziesięć minut najpewniej zapomnę, Ile, że o tem nawet nikt z znajomych jego Nie pamięta, bo raczej powszechne jest zdanie, Że to był człek rozumu nader powszedniego, A i cnoty zażywał dość umiarkowanie. Albo, że po raz tysiąc osiemdziesiąt wtóry, Opisze swojej Józi naprzód urodzenie W A…. — potem wszystko, co ten cud natury Zrobił, zdziałał i stworzył na świata zdumienie, Tu, i na Monte Pincio, tam i w świecie całym, A zawsze: ja i Józia, my z Józią we dwoje…. To wszystko powiedziane owym tonem śmiałym, Który znaczy: «Słuchajcie, bo to dzieło moje!…. » Ty mię także uwalniasz, kochany pasyansie, Od słuchania szanownych naszych myślicieli, Którzy się po beziku, albo preferansie, Wzajemnie tem traktują, co gdzie usłyszeli, Albo co który widział; otóż zbiór ciekawy Uwag, twierdzeń, dowodzeń zdań najopatrzniejszych, Niedoczytanych nowin, z czego znów rozprawy, W kwestyach dla ich umysłu najniedostępniejszych. Ludzie co nie rozróżnią walca od sonaty, O metodzie śpiewaczki rezonują śmiało; W jednym kącie zebrane same dyplomaty, W drugim reformatorzy, których też nie mało; Wprawdzie żaden nie słucha, bo wszyscy gadają, Ale z ruchów, postawy każdego widocznie Wnieść można o tych panach, że się wszyscy mają Mało za kompetentnych…. każden za wyrocznię. I słusznie, wszak marszałków samych masz już pięciu, Nie jeden był podsędkiem, dwóch kuratorami Szkół jakichś, a choć trudno cokolwiek pojęciu, Jak się kraj mógł obchodzić takimi osłami, Zawsze to matedory, licząc prezydenta, Którego i dziś jeszcze poważane zdanie, I którego dowodzi figurka nadęta, Że sam się za mądrego ma też niesłychanie. Nie maż prawa stentoru podnieść w każdym razie, Gdzie idzie o zbadanie wszech rzeczy przyczyny, Sztabs-rotmistrz co przesłużył lat sześć na Kaukazie, Alboteż nauczyciel niższych klas łaciny, Profesorem dziś zwany? — *cognoscere rerum* *Causas*, tak im jest łatwo, jak pod dobrą porą Wypić pół kwarty wódki po flakach z imbierem, Lub bigosu z kapustą połknąć misę sporą. To też tutaj dowodzą, że Paweł z Feliksem Są łotrami, jak mało na świecie szerokim, Tam dalej znowu Pawła zrobiono fenixem Cnót wszystkich, a Feliksa ledwie nie prorokiem, Tu o pani X. mowa, że rzadko jest dama Więcej cnotą, nauką i rozumem głośna; Zaledwieś w drugą stronę zwrócił się, taż sama Jest baba zła, kapryśna, głupia i nieznośna. Pasyans mój układając, nic tego nie słyszę, A choć słyszę nie słucham, nawet gdy jest mowa Bo Masia o Ignasiu do Monisi pisze, I jak się Ewelinka wśród tego zachowa. A jeśli mi się zdarzy dołożyć uwagi Gdy mowa jest o kwiatkach trzech przy kapeluszu, To w istocie dlatego, że rzecz takiej wagi, Nie może być puszczona przecie mimo uszu. Dzięki Tobie pasyansie, gdy nasze babule Po spowiedzi, komunji, trzech mszach i nieszporze, Pokrzepione na duchu, seraficznie, czule, Oszczekują się wzajem w chrześciańskiej pokorze, Ja nie wchodząc bynajmniej w rozbiór rzeczy całéj, Równie mało ciekawy, jak krytyk nieskory, Podziwiam tylko szczerze pożytek niemały, Jaki przynoszą spowiedź, trzy msze i nieszpory A nadto w głębi duszy cieszę się najszczerzej, Że ludzie tak umieją kochać się i bawić Niewinnie, niezłośliwie, zacnie, w dobrej wierze, Że tak właśnie potrzeba Pana Boga chwalić; Że tak dobrze pojmują tę miłość bliźniego, Pierwszą jak sami twierdzą chrześciaństwa zasadę, A że sam ją inaczej rozumiem, dla tego Nic nie mówię, poziewam…. i kabałę kładę. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/bartels-piosnki-i-satyry-kabala/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Artur Bartels, Piosnki i satyry, Kraków 1888 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Marta Niedziałkowska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.