Artur BartelsPiosnki i satyryDawne czasy, dobre czasy
1Słyszę pochwały często czasów dawnych.
Co w nich lepszego było nie pojmuję:
Mało dziś mamy w życiu chwil zabawnych,
Ale by dawniej były też nie czuję,
5Tak samo, jak dziś, jedli, pili, spali
Tak się rządzili i tak cięli lasy
I tylko więcej uszu obcinali
W te dawne czasy!
10Czy patryotyzm naówczas był wyższy,
Tego nie widzę — mamy jego ślady,
Bo od magnatów do warstwy najniższej,
Wszyscy do kraju należeli zdrady;
Tak samo wszystkiem egoizm kierował,
15A czy na tronie był Piast czy też Sasy,
Każdy o swoje tylko się targował
W te dobre czasy!
Może moralność, gdzież to ona była
20W miastach, nie powiem, bezecna rozpusta
Jak dziś tak dawniej po nich się gnieździła,
Raziła oczy i kalała usta —
A na prowincyi, jak dziś tak i zawsze
Kilku rej wiodło, małpowały masy,
25Skarbiąc magnatów względy najłaskawsze
W te dobre czasy!
Nie ukształcenie, bo dotychczas mamy
W wielkich archiwach niezatarte ślady
30Światła tych panów — a największe damy
Ledwie list zbazgrać mogły od parady,
Dziś francuzczyznę mieszamy do mowy
Dawniej łacinę — a u wyższej klasy
Z skutków widzimy jakie były głowy
35W te dobre czasy!
Weźmiemy równość szlachecką — ciemnota
Większa jak dzisiaj — pochlebstwo możniejszym
Prawie bez granic — a największa cnota
40Że się brat magnat bratał z bratem mniejszym;
Choć na zagrodzie równy wojewodzie,
Szlachcic brał sute na kobiercu basy,
A wziąwszy wioskę rzecz kończył na zgodzie
W te dobre czasy!
45
Wolności złotej mamy dość owocy:
Wolność zrywania sejmów i sejmików,
Wolność spędzania na hulance nocy,
A dnia wśród intryg, hałasów i krzyków,
50Wolność służenia na magnackim dworze,
Jedzenia z kotła z kapustą kiełbasy,
I błaznowania jak pan był w humorze
W te dobre czasy!
55A niepodległość — zawsze ten podlegał
Kto był uboższy — bogatszy przemagał,
A za tę równość, której tak przestrzegał,
Pan posłuszeństwa ślepego wymagał:
Rozkazał w prawo — szlachcic ruszał w prawo
60W lewo, szedł w lewo, jak koń u kolasy,
A kto możniejszy, miał za sobą prawo
W te dobre czasy!
Gryść twardy Alwar do gęstej już brody,
65Liznąć statutu, próżniaczyć przy dworze
Pana hetmana albo wojewody,
Wykpić wioszczynę przy zdarzonej porze,
Albo zastawę, potem wziąwszy żonę
Jeść, pić i hulać, popuściwszy pasy.
70To było życie szlachty tak sławione
W te dobre czasy!
Życie zaś panów: gołą szlachtę poić,
By im służyła w kłótniach między sobą
75Zakłócać sejmy, nadużycia broić,
Kraj swój okrywać hańbą i żałobą,
Wykpiwać z królów starostwa intratne,
Stroić się w pióra, futra i kutasy,
Oto są rysy magnatów wydatne,
80W te dobre czasy!
I to jest wszystko, czem się odznaczały
Te czasy dzisiaj tak bardzo chwalone,
Lecz tak jak każde i one też miały
85I swoje cnoty i swą dobrą stronę
I ludzi dzielnych, tylko znów nie tyle,
Jak chcą starego trybu mecenasy,
Co wierzą, stojąc na kraju mogile,
W te dobre czasy!
90
Jedno najlepsze, ot że się rąbano
Lepiej jak dzisiaj — przynajmniej na sucho
Obelg honoru jak dziś nie puszczano,
I jeśli szlachcic dał drugiemu w ucho
95Ciepłym szampanem nie kończyli sprawy,
Lecz każdy w ręce, i dalej w zapasy.
A jak się bili, to nie dla zabawy
W te dobre czasy!
100A jednak wolę ja te nasze wady
Jak zagranicznych historyj plugastwa,
Co mimo błędów były choć zasady
Rządu, wolności, cnot i prawodawstwa.
Głupstwem dopiero tak nas nakarmiły
105Te obieralne Francuzy i Sasy
I bodaj nigdy już nam nie świeciły
Ich dobre czasy!
Były niezgody, ale w nich trucizna
110Nie szła bezwstydnie z sztyletem w zapasy
U nas choroba — wszędzie zaś zgnilizna
Była w te czasy!