Artur BartelsPiosnki i satyryBodaj to kompletne waryaty!
1To, co się zowie waryacyą,
Mniej dowodzi głowy ciasnej,
Ile jest exageracyą
W człowieku miłości własnej.
5Lecz exageracyą, która
Ma przynajmniej dobrą stronę,
Że ją kończy ciasna dziura,
Miejsce szczelnie ogrodzone —
I okłady z zimnej wody,
10Zamiast codzień nowych trudów,
Ciągłych w interesach szkody,
I zadanych ludziom nudów.
To też ja zeznaję głośno,
Że jak miłość własna dla mnie
15Stała się plagą nieznośną,
Tak znów waryacya, bynajmniej.
Bo co mi to proszę szkodzi,
Że z zwykłym sobie kurażem,
20Waryat w szpitalu dowodzi
Że jest królem, lub cesarzem?
Albo prześliczną kobietą,
Albo dotąd niepojętym,
Ale genialnym poetą,
25A choćby i duchem świętym?
Wolę to, jak tych kochanych,
Co mi mówią: Przyjacielu ..
I tych mędrców okrzyczanych,
30Jakich znam nadzwyczaj wielu.
Którzy wychodząc z zasady,
Że działają najprzytomniej,
Mnie zimne dają okłady,
Sto pretensyj mając do mnie…
35
Okładają mię, jak króle,
Rozlicznemi podatkami,
Jak kochanki chcą, bym czule
Żył ich tylko uściskami.
40Wmawiają mi swą genialność,
Słuchać mi swych bredni każą,
I przez wzgląd na mą moralność,
Duchem mię swym świętym darzą.
45Z tymi, czas mój drogi tracę.
Chcąc sens jakiś z bzdurstw ich zlepić,
A nieraz i coś zapłacę,
Byle się od nich odczepić.
Zawsze w końcu zmuszon sobie,
50(Policzywszy wszystkie straty),
Powiedzieć: Otóż, masz tobie,
I to także są waryaty.
Na takich to próbach życie
55Zmarnowawszy swoje całe,
Musi człowiek nieodbicie
Zdobyć przekonanie stałe.
Że z owych wszystkich waryatów
Którzy mu wątrobę jedzą,
60Najlepsi są, do stu katów,
Ci, co już pod kluczem siedzą.
I dojść do smutnej pociechy
Wszelkiego zaś złego racyi,
65Że wszystkie na świecie grzechy,
Zasadę mają w waryacyi,
Która starym obyczajem
Od wiek wieków wstrząsa światem,
Bo bodaj, czy nawet Kaim,
70Nie najpierwszym był waryatem?
Niech więc kto chce ludziom wierzy,
Zasłuży się Bogu pewno,
Lecz wyjdzie, mówię najszczerzej,
75Jak Osman basza pod Plewną.
To jest, że każdy kęs chleba,
Każdy ruch w lewo, lub w prawo,
Zdobywać mu będzie trzeba
Walką z głupstwem, pracą krwawą!
80
Zdaje się, choć wyrachować
Dość to jest trudno, na lata,
Że ludzkość musi zwaryować
I to będzie końcem świata.
85A zmilkną przecież kolizye,
Na tej nieszczęsnej planecie,
Jak Thiers ostatni odgryzie
Nos ostatniemu Gambecie.
90Ostatni padnie dziennikarz,
Na straży ducha narodu,
A z nim ostatni kronikarz
Z braku materyi i głodu.
Tak wreszcie w uścisku bratnim
95Zejdą się spokój i cnota,
Gdy za zdobywcą ostatnim
Zamkną się szpitalu wrota.