Krzysztof Kamil Baczyński Wigilia Matce I zbudzili go nagle. Był to głos z daleka. Umarłego lat tyle któż to zbudził z Boga jak ze snu, by jak kropla ciążył znów ku ziemi i cierpieniem, co myślą żywego człowieka, jak ciałem okrył i sprowadził w dół? Już opadał. Mgła nisko. Obłok śniegu w dole. Od światła oderwany, w czarnoksięskim kole, w kole głosu wirował, aż usłyszał z bliska, jak go nazwała po imieniu. Śliska ulica w śniegu nikła. Grajek zginał piłę i cienki głos przeszywał i oddalał czas — jak w tamten wieczór śmierci. Już był u tych okien. Stół biały, wigilijny, posypany mrokiem i ona tam samotna. Płomień śniegu gasł od chłodu, który przyniósł, i powiew westchnienia zatrzepotał, i stanął znów u jej ramienia jak w tamten wieczór śmierci. «Mój miły — mówiła — oto samotność moja, łzy i tych łez siła, co cię do mnie prowadzi». Pytał ciężko: «Co, co mi każe powracać w ołowiane dno, na samo dno milczenia, na ziemię, w popioły?» «O miły, ukochany — mówiła; wspomniała: — Ty duch, ty nie pamiętasz o cierpieniu ciała. Już nie ma naszych synów. Krew ich wsiąka w śnieg. Możeś widział ty serca ich na ulic bruku, możeś widział schodzących na umarły brzeg, a może roztrzaskaną matki siwą głowę? Dzisiaj przyszła godzina, zabierz serce moje, obroń mnie, od dotknięcia ich jakeś mnie bronił». Pokój spełniał się świtem. Na ulicy dzwonił dzwonek u małych sanek. Ciemni, trzej, schyleni, długo szukali w szafie. Jeden złożył dłoń na jej ramieniu sztywnym. Wtedy się ukosem obsunęła powoli; brzask jej zwilżył włosy i strumyk chłodnej ciszy popłynął przez skroń. Zamilkli. Ona była z nim, daleko, chyba dalej niż każda miłość. Ostry szron na szybach skrzył się. Ruszyli z wolna, lęk ich biały zmroził i czarny krzyż ze ściany jak milczenie — groził. Było wysoko, cicho jak w kościele. 9 VIII 1942 r. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/baczynski-wigilia. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Krzysztof Kamil Baczyński, Poezje, wybór K. Wyka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paweł Kozioł, Maciej Rajski. Publikację wsparli i wsparły: Katarzyna Walichnowska, Tomasz Kolinko, zby, sroczka, Piotr Skirski, animal, Jan Marcinkiewicz, Sławomir Czarnecki, Joanna Stępień, Alkina, Daga, Justyna Sławik, 10, Beata i Gabrysia Wcisło, Agnieszka Bielawska.