Spis treści

    1. Cierpienie: 1
    2. Kobieta: 1

    Krzysztof Kamil BaczyńskiUgory

    1
    Gwiazdo moja poranna — przebijasz mi czoło,
    abym mógł dzień zobaczyć, który w okna bucha
    rozpalonym potokiem. Nad nim światła gołąb,
    a w nim żelaza gorycz i czasu posucha.
    5
    Otom ja, ziemia skwarna, po tabunach dzikich
    ziejąca jeno[1] — siarką i dymiąca grozą,
    gdzie dogasają z wolna ciała wojowników,
    a nad nią niebo z ognia, jakby ręką bożą
    przekreślone i tylko w nim obłoki-struny
    10
    i błyskające bramy czy ciche pioruny.
    I leżą tak odłogiem, Kobietai jeno mi dane
    małe ciało kobiece, a w nim dusza ptaka,
    która wyrasta na mnie lirą albo dzbanem,
    lub jak dymiącej sprawy ludzkiej dłonią skrycie
    15
    jest na powłoce martwej — mej pamięci życiem.
    I tak się poję przez nią. O wyschnięte rzeki!
    Przy drogach żaby suche jak gałązki ścięte
    i do wzroku przyrosłe przekłuły powieki
    pękniętych serc skorupy, co nie wzejdą dźwiękiem.
    20
    To tłumy rozbawione ich światłem i trwogą
    i odważne, bo liczne, roztarły je nogą.
    O! Nie opłaczę serca mej ziemi namiętnej,
    tych skarg waszych jak dymy idące w obłoki,
    tych waszych snów-gałęzi, co jak niebo piękne,
    25
    tych, co w żalu żegnałem czarne od posoki.
    O! Nie wypowie lira duszy krwią napięta,
    bo choć jest wszechobjęciem, wszechmęką — nie święta,
    bo pokalana jednym nienawiści słowem
    i jedną skargą ścięta w krzyże purpurowe,
    30
    które na plecach nosić w milczeniu przez wieki
    i nim je wypowiedzieć — stać się pierw człowiekiem.
    Ale ja czuję niebo, co mi do ust schodzi
    jak chleb ognistych czynów, i pieśni jak liście
    szumiące od aniołów i pełne narodzin
    35
    duchów strzelistych jakby świerków słupy złote,
    i kilka czuję serc, co są jak w ziemi młoty
    przed wiekiem zakopane, które z wolna rusza
    opór korzeni prężnych, w których czeka dusza.
    Ale ja czuję pieśni, co ledwo się pyłem
    40
    traw złotych poczynają w rozrąbanej ziemi,
    i słyszę, gdy powstają rycerze przez siłę
    i przez światło. Od blasku jeszcze stoją niemi,
    jeszcze palce prostują jak łodyżki młode
    i widzą świat przez ciepło jak przez drżącą wodę,
    45
    jeszcze im puch porasta na kitach czapraków[2],
    a już się palce w wietrze dziesiątkami ptaków
    rozfruwają po niebie i zgarniają przestrzeń
    i dudni rozwiązane jak supeł powietrze,
    i dudni, choć szkielety krzyżów jeszcze gniotą.
    50
    CierpienieOto, gwiazdo poranna, czuję łuny młotów.
    O gwiazdo! Jeśli nawet w twym blasku mi zasnąć,
    ja czuję: te płomienie ból zrodził. Nie zgasną.

    28 V 42 r.

    Przypisy

    [1]

    jeno (daw.) — tylko. [przypis edytorski]

    [2]

    czaprak — tkanina umieszczana pod końskim siodłem. [przypis edytorski]