Krzysztof Kamil Baczyński Rzeka Płyń, ziemio. Góry ciemne. Rzeka wszystko niesie. Lądy wzdłuż wody pękną. Jak wiosło milczenia rzeka wszystko podzieli na wiosnę i jesień, na zimy siwe, pory wszystkich lat. Niosą się ptaki, a brzegi tajemne świat smutku otwierają i radości świat. To taka waga srebrna, uśmiech nieba w ziemi, ujrzy nas i uniesie z rękami ciemnemi od pracy, utrudzonych przygarnie i z odbić gdzieś na krańcu żywota może się odczyta nasze twarze milczące. Będziemy podobni sami swoim odbiciom w niej albo podobni ciemnościom, które niesie, albo nieskalane twarze w srebrze zostaną, a niepokonane. Płyń, ziemio. Długi wieczór i ptaki u lic, zdaje się, rzęsy trzepot przyjacielskich oczu, i jaskółki cieniami ciepłymi migocą, i noc zapada ciężko, i pierzasty świt podnosi chmur powiekę. Tratwy suną w mrok, owoce ciężkie niosą; jabłka — jakby grad burz dostałych opadły z drzew minionych lat. Cóż będziemy czynili? Domki na wybrzeżu jak zabawki czekają na dziecinną dłoń, a wokoło zwierzęta utrudzone leżą i na biegunach cieni w głąb pastwiska koń — przebiega. Ludzie oczy unoszą z daleka, uśmiechają się, ręce w powitania kwiat wznoszą, jakby mówili: «Płyńcie. Tyle lat». I z uśmiechem zostają pogodni i sami z tym sercem rozdzielonym na światło i kamień. A ta rzeka unosi nie trwając ni chwili, a czasem takie ręce żelazne unosi, a czasem w niej westchnienie, co o oddech prosi, i myją krwawe dłonie ci, którzy zabili. I czasem łza upadnie, jakby popiół padł powitaniem: «O płyńcie! Ileż jeszcze lat?». A to tych ziem spalonych włosy albo dym, a to skrwawionych chłopców, których ścina kat, matki ciała obmyją, nim oczy sczernieją, jeszcze rzeka wskrzeszeniem, daremną nadzieją, albo dziewczątka ciche o oczach z ołowiu, jakieś serca rozdarte i trumny w niej łowią, a to przebite ręce upiory zanurzą, oczy powydzierane jak kamienie dnem potoczą się, zahuczą, nim się staną różą, co nad wodą wyrośnie, i jak skrzepła krew u hełmów złych zwycięzców przypięta — przepali i będzie jako grot z milczenia i ze stali. Płynie rzeka spokojna. Dobra ziemio, płyń, rzeka wszystko rozdzieli na zbrodnię i czyn i spokojna, żelazna, uniesie, pogodzi, dymy splątanych odbić na kwiaty narodzin, na barki trumien głuchych. Zapomniany głos jeszcze w niej woła cicho, jeszcze bieli włos zapatrzonych na brzegu. Jeszcze trawy długie, jeszcze jaskółki przetną i zważą powietrze maleńkim ruchem skrzydeł. Jeszcze westchnie przestrzeń. Kończy się ciemna rzeka i zapada czas. 9 VII 1942 r. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/baczynski-rzeka. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Poezje, oprac. K. Wyka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Sylwia Budzyńska, Paulina Choromańska, Paulina Dubielecka, Aleksandra Sekuła.