Spis treści

      Adam AsnykZ obcych stronIV. Pustynia

      1
      Dokoła, wszędzie obszar jednostajny, płaski,
      Roztacza przeraźliwie bielejące piaski,
      Z których szaremi centki, jak kropka przy kropce,
      Wznoszą się wirem wichru usypane kopce
      5
      Prawie w równych odstępach, a ich chwiejne czoła
      Wieńczą szorstkie, kolczaste popielate sioła,
      I na owe palącej białości przestrzenie
      Rzucają swoje nikłe, szarzejące cienie.
      Zresztą na widnokręgu nic się nie wyróżnia:
      10
      Wszędzie ta sama pustka i dusząca próżnia,
      Która pod roztopionych lazurów kopułą
      Stoi wieczyście głuchą, niemą i nieczułą.
      Nic nie przerywa nagich płaszczyzn krajobrazu:
      Ani odległe drzewo, ani odłam głazu,
      15
      Ani nawet obłoczek lecący w oddali…
      Wszędzie blask, co oślepia, i żar, który pali.
      Płonący glob i błękit błyszczący bez zmiany.
      Tuż ponad ziemią, w pierścień ujęty miedziany…
      Nic nie drga, tylko drgają odbite przez piaski
      20
      W falującem powietrzu rozproszone blaski.
      Żaden głos, szmer żaden nie dochodzi ucha,
      Co próżno wytężone z niepokojem słucha,
      Czy nie posłyszy dźwięków płynących w błękicie…
      A słyszy tylko serca przyspieszone bicie.
      25
      Zresztą głuche milczenie zaświatowej głębi,
      Które zwolna wędrowca swym bezmiarem gnębi;
      A śladem jego kroków w tej bezbrzeżnej ciszy
      Groza osamotnienia i strach towarzyszy.
      Dziwny strach, w którym człowiek, czując swoją nędzę,
      30
      Na pastwę bezlitosnej rzuconą potędze,
      Widzi siebie zdeptanym pod nogą olbrzyma,
      Co wkoło rozpostarty całun piasków trzyma,
      Aby go rażonego strzał słonecznych grotem,
      Zagrzebać w nim i zatrzeć wszystkie ślady potem
      35
      W tej olbrzymiej samotni, której całe dzieje,
      Kręcąc kłębami piasku, kreśli wiatr co wieje…