Adam AsnykSonet
1Smutni rycerze przeżytej już chwili
Patrzą z boleścią, kiedy zastęp świeży,
Przeciw ołtarzom, które oni czcili
Zwraca się zbrojnie i kruszyć je bieży.
5Napróżno serce tych dawnych rycerzy
Oprzeć się trwodze i zwątpieniu sili…
Gdyż widzą tylko to, co w gruzach leży,
I myślą tylko o tem, co stracili!
Poza walk dzikich zamętem i wrzawą,
10Poza konaniem świata, co już ginie,
Nie mogą dojrzeć przeszłości obrońce
Tych, co dni nowych stawiają świątynie;
Ani nie wiedzą, patrząc w jutrznię krwawą,
Czy to pożarów łuna, czy też słońce.
[1]
15Smutni synowie przebrzmiałej już chwili
Patrzą z boleścią, jak znów żywioł świeży
Przeciwko bóstwom, które oni czcili,
Zwraca się zbrojnie i kruszyć je bieży.
Napróżno serce tych dawnych rycerzy
20Oprzeć się smutkom i zwątpieniu sili;
Bo widzą tylko to, co w gruzach leży,
I czują tylko to, co utracili.
Trudno im dojrzeć wśród zgiełku i szału,
Że ta grożąca ich świętościom burza
25Oczyszcza z pleśni ołtarzów podnóża;
Ze z każdym ciosem, co spada, pomału
Twarz bóstwa jaśniej z cienia się wynurza
I doskonalą kształty ideału.