Spis treści

      Usunięto zbędne cudzysłowy.

      Adam AsnykOpowieść ducha

      Spisana na posiedzeniu spirytystów w dniu 31 grudnia 1893 roku.

      1
      Za życia byłem sceptykiem,
      Po śmierci jestem nim jeszcze,
      Za karę w nodze stołowej się mieszczę
      I muszę poruszać stolikiem.
      5
      Strasznie zostałem skarcony,
      Żem w spirytystów nie wierzył;
      Zaledwiem bowiem żywot ziemski przeżył,
      Dyabeł pochwycił mnie w szpony.
      I zawlókł w ciemne czeluście,
      10
      Gdzie w ognia i siarki dymie
      Ujrzałem tłumy narodu olbrzymie,
      Tłok taki, jak na odpuście.
      Widok, wyznaję to szczerze,
      Był jednym z wspanialszych w świecie,
      15
      Trudno piękniejszy napotkać w balecie,
      Lub w fantastycznej operze.
      Wszystko tam było prześliczne:
      Bengalskich ogni bez miary,
      Zielone, krwawe, błękitne pożary,
      20
      Wybuchy zórz elektryczne.
      Harmonia straszna i dzika,
      Klątwy, krzyk, jęki, zgrzytanie,
      Dyssonansami zalały otchłanie,
      Jak Wagnerowska muzyka.
      25
      W płomieniach biedaczki dusze
      Pocą się, smażą i skwierczą,
      Wśród nich szatani chichoczą szyderczo,
      Dziwne zadając katusze.
      Te rozdzierają w kawałki,
      30
      Tamtej pakują w brzuch widły,
      Innej znów w gardło kłąb gadzin obrzydły
      I zdrój płonącej gorzałki.
      Tu jakąś postać opasłą,
      Co rączki składa pobożnie,
      35
      Na złotym zwolna obracają rożnie
      I roztapiają na masło.
      Tam dusze nadęte gniotą
      Pod hydrauliczną maszyną…
      Cudze łzy z wnętrza obficie im płyną,
      40
      I pozostaje z nich błoto.
      Tam znowu poety marę
      Karmią wierszami własnemi,
      I wszystkie głupstwa, co pisał na ziemi,
      Pchają mu gwałtem za karę.
      45
      Straszliwa nad wyraz męka:
      Próżno się dławi i krztusi,
      Te same brednie wiecznie łykać musi,
      Choć nieraz jak bomba pęka.
      Gdzieniegdzie orgia szalona,
      50
      Bezwstydne gody upiorów…
      Świecą łby łyse dumnych senatorów
      I nagie tancerek łona.
      Aż któryś z szatanów bryźnie
      Wiaderkiem gorącej smoły:
      55
      W ropuchy orszak zmienia się wesoły
      I wszystko tonie w zgniliźnie.
      Dworacy parami tańczą
      Przed tronem u lucypera:
      Każdy językiem proch ze stopni ściera
      60
      Z giętkością wiernopoddańczą.
      Co chwila ten lub ów dworak
      Pod nogą gruntu nie spotka,
      Stoczy się w otchłań, gdzieś do piekieł środka…
      Na zawsze przepadł nieborak!
      65
      Kiedy oglądam te dziwy
      I w koło ciekawie patrzę,
      Sądząc, że w loży zasiadam w teatrze,
      Czart do mnie zdąża straszliwy,
      W ręku wężowy bicz niesie
      70
      I wstrząsa groźne narzędzie,
      I prosto na mnie zamierza się w pędzie.
      Więc ja do niego: «Mój biesie!
      Próżno wężamibyś chłostał,
      Wątpię, by to mnie bolało,
      75
      Wszakże na ziemi zostawiłem ciało…
      Sceptycyzm, ten mi pozostał.
      Nie patrz się na mnie tak dziko,
      Porzuć tę pozę sceniczną!
      Bym mógł bez ciała czuć boleść fizyczną,
      80
      To się nie zgadza z logiką.
      Ta groza piekielnej kaźni,
      Którą szerzycie z urzędu,
      Biorąc swe źródło z logicznego błędu,
      Polega na wyobraźni.
      85
      Naiwne duszyczek zgraje,
      Które straszycie z rozkoszą,
      Sądzą, że różne męczarnie ponoszą,
      Cierpią, bo tak się im zdaje.
      Lecz mnie przerazić nie zdoła,
      90
      Pomimo wszystkich swych zalet,
      Ten artystycznie obmyślany balet:
      Płomienie, siarka i smoła».
      Gdy tak przemawiam do czarta,
      A dusze wkoło się kupią,
      95
      On pysk rozdziawił z miną śmiesznie głupią,
      Że była widzenia warta.
      Przez chwilę stał w niepewności,
      Nie wiedząc, co ze mną pocznie;
      Wreszcie mnie porwał i zaniósł bezzwłocznie
      100
      Do tronu szatańskiej mości.
      «Z tą duszą kłopot mam — rzecze —
      Gdyż twierdzi, iż w braku ciała
      Nie będzie męki zadanej cierpiała
      I że ją ogień nie piecze.
      105
      Z płonącej żartuje mazi
      I wszystko mieni kuglarstwem,
      Ten nędzny chłystek swojem niedowiarstwem
      Całe nam piekło zarazi.
      Wychodzi z odwiecznych reguł
      110
      Zdarzenie to nadzwyczajne:
      Wszystkie instrukcye bądź jawne, bądź tajne,
      Zbyły milczeniem ten szczegół.
      Więc ty, monarcho szatanów,
      Co piekłem rządzisz tak mądrze,
      115
      Myśl buntowniczą zdepc w samem jądrze,
      Karę dla niego postanów».
      «Co — rzeknie piekielny władca —
      On się chce rządzić rozumem,
      Szczepi niewiarę pomiędzy dusz tłumem
      120
      Ten cynik, ten świętokradca!
      Gdy tyle dostojnych osób
      Z ufnością smaży się w smole,
      On chce w wątpliwość podać piekieł rolę…
      Lecz znajdziem na niego sposób».
      125
      Spojrzał więc na mnie złowrogo
      I rzekł po krótkim namyśle:
      «Niech twoje losy będą odtąd ściśle
      Związane z stołową nogą.
      Będziesz obracał stół wszędzie —
      130
      Tak dalej rzecz ciągnął szatan —
      Gdzie pierwszy lepszy nieuk lub szarlatan
      Do tańca z tobą zasiędzie.
      Ktokolwiek tylko się uprze
      Z najpospolitszej gawiedzi,
      135
      Będziesz zmuszony dawać odpowiedzi
      Na zapytania najgłupsze».
      «Łaski! — krzyknąłem — ach, łaski!
      Nie ujdę, jak widzę, kary,
      Lecz czyż na wieki mam cierpieć bez miary
      140
      W ten sposób nędzny i płaski?!”
      Wiedziałem — czart się zaśmieje —
      Że ugnę twą hardą duszę,
      Lecz gdy cię widzę przystępnego skrusze,
      Przeto ci zrobię nadzieję:
      145
      Gdy gusła i zabobony
      Nie znajdą w świecie czcicieli,
      Gdy każdy prawdę od błędu oddzieli,
      Będziesz od kary zwolniony».
      Poznałem, że drwił szkaradnie,
      150
      Cedząc te słowa łaskawsze,
      I że mi w służbie ciemnych potęg zawsze
      Obracać stoły wypadnie.
      Wszelkie złudzenia zbyteczne,
      Od kary się nie wykręcę:
      155
      Nic nie położy kresu mojej męce,
      Bo głupstwo ludzkie jest wieczne.