- Bogactwo: 1
- Bohaterstwo: 1
- Burza: 1
- Córka: 1
- Handel: 1
- Kobieta: 1 2 3 4 5
- Kot: 1
- Koń: 1
- Matka: 1
- Małżeństwo: 1 2 3 4 5
- Miłość: 1 2 3
- Miłość niespełniona: 1
- Mąż: 1 2
- Mężczyzna: 1
- Obyczaje: 1 2 3 4
- Pieniądz: 1
- Polowanie: 1
- Ptak: 1
- Samobójstwo: 1
- Urzędnik: 1
- Żona: 1
Informacja o dokonanych zmianach
I. Poprawiono błędy źródła: operaci > operacji; wrzastającym > wzrastającym; pię dziesiąt > pięćdziesiąt; moja córką > moją córką, sukcysje > sukcesje.
II. Wprowadzono uwspółcześnienia w następującym zakresie:
Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne: spicruta > szpicruty; obowiązanym > zobowiązany; spróbójmy > spróbujmy; mięszając się > mieszając się; obowiązaną > zobowiązana; zmięszany > zmieszany; ah > ach; zgorżknieję > zgorzknieję, sukcessje > sukcesje; nonszalansyi > nonszalancji; dyskant > dyszkant; branzoletkę > bransoletkę; branzoletę > bransoletę; wytłómaczę > wytłumaczę; siedmnastu > siedemnastu; przejazdkę > przejażdżkę
Ubezdźwięcznienia: zkąd > skąd
Pisownia joty, np. kurtuazyi > kurtuazji; ironją > ironią; Dyonizy > Dionizy; lilija > lilia
Pisownia małą/wielką literą, np. pana Dobrodzieja > pana dobrodzieja; Oho! oho! > Oho! Oho!
Pisownia łączna/rozdzielna, np: nie mało > niemało; nie wiele > niewiele; w tém > wtem
Fleksja, np. meteora > meteoru; piorunu > pioruna; małem > małym
Składnia, np.:
obciera oczy od wody i błota > obciera oczy z wody i błota
jestem tak oczarowaną > jestem tak oczarowana
jesteś stronniczą > jesteś stronnicza
kto mi szkodę wróci > kto mi szkodę zwróci
z czułości całą całując ją > z czułości całując ją całą
Inne: np rozwinięcie skrotów w didaskaliach (n. s. > na stronie; gł. > głośno); zastąpienie: j. w. > mieszając się, j. w. > na stronie; p. g. > półgłosem; …! > !…
Interpunkcja została uwspółcześniona zgodnie z obowiązującymi zasadami.
Adolf AbrahamowiczPo burzyFraszka w jednym akcie
przedstawiona po raz pierwszy na scenie lwowskiej w lutym 1882 r.
OSOBY:
- KANIKUŁA
-
GERTRUDA, jego żona
-
ZOFIA, ich córka
-
EUFROZYNA, siostra Kanikuły
-
ROZALIA, siostra Kanikuły
- DIONIZY
-
RUMBALIŃSKI, notariusz
-
WACŁAW, praktykant konceptowy
-
JÓZEF, służący
Rzecz dzieje się w małym miasteczku.
Salonik, skromnie umeblowany
SCENA I
Wchodzi Kanikuła, z czerwonym parasolem, przemokły, za nim Dionizy.
KANIKUŁA
1Józefie! Józefie! Do kroćset! Józefie!
szamocze parasolem tak, że obryzguje Dionizego
JÓZEF
wpada
KANIKUŁA
3Nie widzisz, cymbale? Cały przemokłem! Podaj szlafrok i gorącą herbatę.
JÓZEF
wychodząc
4I po co to byłemu kupcowi udawać oficera od ułanów?
KANIKUŁA
5Nie mam słów dla wyrażenia panu mojej wdzięczności.
DIONIZY
6To było moim obowiązkiem.
obciera oczy z wody i błota
KANIKUŁA
DIONIZY
KANIKUŁA
9Wzruszony? I ja także. Wyobraź pan sobie, co to za szalony pomysł: moje siostry, dwie stare panny, przysłały mi dziś, w dzień moich urodzin, konia wierzchowego… Taki pomysł mogą mieć jedynie stare panny.
DIONIZY
10Wybacz! Panie te nie są tak stare… Bardzo zresztą przyjemne, słodycz serca, łagodność charakteru…
KANIKUŁA
11To wszystko być może w łaskawych oczach pana, ale ja tego nie widzę. Lecz wracam do mojego opowiadania. Oprócz tego konia kuzynka moja przysłała mi ten stary czerwony parasol. Ma to być grat familijny mego pradziada… I wyobraź pan sobie, mnie, byłemu kupcowi, mieszczaninowi, zachciało się wyjechać. Niewiele namyślając się, zamiast szpicruty biorę parasol, wyjeżdżam. Szkapa ledwie się wlecze… Nagle… zrywa się burza, grzmoty, błyskawice… Otwieram to familijne straszydło…
otwiera parasol
12…a tu, panie łaskawy, jak go spostrzeże mój wysłużony artylerzysta… staje, panie, dęba, aż mnie ciarki przechodzą!
naśladuje w komiczny sposób konia spłoszonego, stającego dęba
DIONIZY
usuwając się przed nacierającym na niego Kanikułą
13Taki artylerzysta… proszę!
KANIKUŁA
14Ano… wybrakowana szkapa kanonierska, na której jechałem, jak zacznie, panie, manewrować to przodem…
naśladuje jak wyżej
DIONIZY
KANIKUŁA
16Gromada trutniów, próżniaków, śmiejąc się, dokoła mnie oblega i wykrzykuje: „Hop! Ha! Hop! Ha!” Ja zaczynam czerwonym parasolem im grozić, koń jeszcze więcej szaleje, wtem… w tak okropnej chwili zjawiasz się pan z szybkością…
DIONIZY
KANIKUŁA
czule
18O tak! Meteoru, błyskawicy, pioruna! Zatrzymujesz moją szkapę, gromisz gamoniów i ocalasz mnie…
z rozczuleniem
19Tak! Jestem drogiemu panu bardzo zobowiązany i niczego w tej chwili nie odmówiłbym.
DIONIZY
na stronie
20Pomyślna sposobność. Spróbujmy, skorzystajmy z jego rozczulenia.
głośno
21Szanowny panie! Niechwalący się, starałem się panu, o ile moje skromne siły na to pozwalały, być użyteczny. Nie wymawiając, broń Boże… wyrządziłem panu niejedną grzeczność z poświęceniem własnej osoby…
KANIKUŁA
ściskając go
22O tak! Z poświęceniem, to prawda! Prowadząc konia przez całe miasto, zdjąłeś pan swoją pąsową krawatkę, ażeby go nie spłoszyć.
czule
23Pan dla mnie szedłeś bez krawatki wobec tylu kobiet! Bez krawatki!…
ściska go
DIONIZY
24Robiłem to w pewnych zamiarach… I tak…
KANIKUŁA
przerywa mu uściskami i patrząc z rozczuleniem na niego, mówi na stronie
25Wiem już, jak się wywdzięczyć: poślę mu ćwiartkę cielęciny i cztery butelki wina węgierskiego.
DIONIZY
26Niechwalący się, wówczas, kiedy pan byłeś jeszcze właścicielem korzennego sklepu, robiłem skuteczną reklamę pańskim hiszpańskim winom…
KANIKUŁA
na stronie
27Przymawia się do hiszpańskiego wina, które darmo spija.
DIONIZY
28Niechwalący się, udowodniłem to całemu miastu, iż pan należysz do drugiej, odrębnej rodziny Kanikułów, którzy są szlachcicami, herbu Doliwa.
KANIKUŁA
na stronie
29Niemiły z tym wypominaniem.
DIONIZY
30Nareszcie starałem się notariuszowi, który, że tak powiem…
KANIKUŁA
31No, bez ceremonii, mów pan! Emabluje moją żonę?…
DIONIZY
32Otóż w imieniu pańskim dałem notariuszowi do zrozumienia, ażeby zaprzestał tego nadskakiwania, ponieważ moja przyjaźń dla pana…
KANIKUŁA
na stronie
33Truchleję. Z czym on w końcu wyjedzie?
DIONIZY
przybierając uroczystą postawę
34Drogi panie! Już od roku szukałem chwili, w której mógłbym szczerze wyjawić panu zamiary, dla których w domu pana dobrodzieja tak często bywam. I nieraz, kiedy miałbym był[1] sposobność wypowiedzenia tego, co czuję, myśl, że nie dałem się jeszcze poznać dostatecznie, że nie pozyskałem zupełnego zaufania, wstrzymywała mnie od tak ważnego kroku. Dziś jednak w tak pięknej chwili, w której pan sam oświadczyłeś…
KANIKUŁA
DIONIZY
36Że niczego mi nie odmówisz…
pada na kolana
KANIKUŁA
DIONIZY
38Proszę o rękę córki pańskiej, panny Zofii!
KANIKUŁA
na stronie
39A niech go diabli wezmą — tom się złapał!
głośno
40Ależ, kochany panie! Tak niespodziewanie… tak nagle…
mieszając się
41Nie sądziłem zresztą, że tego rodzaju żądanie… Pan mnie pojmujesz?… Ojciec… który jako ojciec…
DIONIZY
42O! Pojmuję! Dla ojca, który ma jedynaczkę, taka chwila uroczysta… jest przejmująca… lecz wierzaj mi pan, niechwalący się, ja też jako ojciec… to jest chciałem powiedzieć jako… zięć, zdołam odpowiedzieć pańskim oczekiwaniom.
KANIKUŁA
na stronie
43A to mi zajechał!
mieszając się
44Otwarcie, z przykrością wyznać muszę panu, iż jako ojciec decydować tu nie mogę, lecz głównie moja żona, moja córka i… moje dwie siostry, które zrobiły zapisy dla mojej córki, pod warunkiem jeżeli w wyborze pójdę za ich radą. Nie łakomię się na te zapisy, ale jako ojciec, moja żona jako…
DIONIZY
na stronie
45Więc będę musiał przejść przez alembik[2]… ciotek.
KANIKUŁA
na stronie
46A tom się zagalopował niepotrzebnie!…
DIONIZY
47Z siostrami pana dobrodzieja dawna łączy mnie znajomość i liczę, że będą mi przychylne.
KANIKUŁA
48Kochany panie! Uprzedzam, że z nimi niełatwa sprawa. Mam spis oddalonych konkurentów, prowadzony przez moje siostry. Jest tam kilka znakomitości, dwóch lekarzy, jeden mecenas, jeden sędzia, kilku auskultantów[3]…
DIONIZY
49Dołożę wszelkich starań, ażeby ich sympatię zyskać, ale przede wszystkim liczę na pana.
KANIKUŁA
50Moje siostry dziś przyjeżdżają, staraj się dać im bliżej poznać.
DIONIZY
51Z żoną i z córką pana dobrodzieja mógłbym zaraz pomówić w tej sprawie.
KANIKUŁA
na stronie
52Hm! Jak nagli! A niechże go!
głośno
53Józefie! Józefie! Gdzie jest mój szlafrok?
SCENA II
Ciż, Józef
(wchodzi ze szlafrokiem)
JÓZEF
54Proszę pana!
ubiera go
55Czy podać herbatę?
KANIKUŁA
JÓZEF
KANIKUŁA
58Wynieś parasol na ganek, żeby go wysuszyć i schowaj na wieczne czasy.
JÓZEF
zabiera parasol
DIONIZY
60Drogi panie! Zechciej poprosić panie tutaj.
KANIKUŁA
61Zaraz, zaraz,
na stronie
62nieznośny!
do Józefa
63Poproś moją żonę i córkę.
JÓZEF
64Panie wyjechały na spacer.
KANIKUŁA
65Co? W taką burzę? Krytym fiakrem[4]?
JÓZEF
66Pan notariusz powiózł własnym ekwipażem[5].
KANIKUŁA
67Co? Z notariuszem pojechały? Z notariuszem? Skąd notariusz wziął ekwipaż? Nie, moja żona nie ma taktu!
DIONIZY
68Bez pańskiej opieki… z notariuszem!… W istocie to może w mieście wywołać… I tak nie brak już pogłosek…
KANIKUŁA
DIONIZY
70Na herbacie u poczmistrza słyszałem, jak poczmistrzowa robiła pewne złośliwe uwagi w tym względzie… ale ja ostro sfiksowałem[6] ją oczami, tak ostro, że zamilkła.
KANIKUŁA
DIONIZY
72Jak będę pańskim zięciem, pierwszym moim obowiązkiem będzie notariusza wyprosić z tego domu.
KANIKUŁA
73Nie taję się, że jestem zaniepokojony!
na stronie
74Ale co z nim począć? On uważa się już za zięcia!
JÓZEF
wpada
KANIKUŁA
z gniewem
76Dobrze! Pomówimy ze sobą!
DIONIZY
77Nie unoś się pan, to gorzej!
SCENA III
Gertruda, Zofia, Rumbaliński, Wacław
wchodzą
GERTRUDA
78Ach! Jakaż to okropna burza! Mógł być fatalny wypadek!
DIONIZY
79Co, już wiecie? Pewnie całe miasto mówi już o tym?
GERTRUDA
KANIKUŁA
81Że omal z konia nie spadłem.
GERTRUDA
KANIKUŁA
na stronie
83Otóż macie, niepotrzebnie wypaplałem.
głośno
84Mniejsza o to, ale pan Rumbaliński…
patrzy groźnie na niego
GERTRUDA
85Pełen poświęcenia, nie mam słów dla wyrażenia mu mojej wdzięczności.
KANIKUŁA
86Pan Rumbaliński za często się poświęca… Ale cóż to się stało?
RUMBALIŃSKI
GERTRUDA
88Ale mogło źle się zakończyć dla nas.
KANIKUŁA
RUMBALIŃSKI
90Pan Wacław spłoszył konie!
WACŁAW
szybko
91Ale zaręczam panu dobrodziejowi!…
GERTRUDA
92Wyobraź sobie, chciał nam konno obok powozu zrobić… Zawsze zapominam, jak się to mówi…
RUMBALIŃSKI
GERTRUDA
94Aha! Tak jest, fensterparade…
KANIKUŁA
zdziwiony bardzo
WACŁAW
96A czyż ta posada ustawą rządową wzbrania jazdy konnej?
KANIKUŁA
97Nie, ale… to jakiś feralny dzisiaj dzień dla wierzchowców.
RUMBALIŃSKI
WACŁAW
99Zobaczywszy, że uprząż pękła, zbliżyłem się na koniu, ażeby…
DIONIZY
100Uprząż zapewne kupiona na licytacji.
RUMBALIŃSKI
101Mógłbyś pan być mniej dowcipnym.
GERTRUDA
102Konie się tedy spłoszyły…
KANIKUŁA
na stronie
GERTRUDA
KANIKUŁA
na stronie
105Mój stał na miejscu i wierzgał.
GERTRUDA
106BohaterstwoPan Rumbaliński z całą energią, a raczej z heroizmem właściwym notariuszom, rzuca się z kozła… chwyta konie…
KANIKUŁA
głośniej
GERTRUDA
108Ależ nie pan Dionizy, tylko pan Rumbaliński.
do Rumbalińskiego
109Ach! Jestem tak oczarowana pańską energią. Tak dalece jestem mu zobowiązana, że niczego w tej chwili nie odmówiłabym drogiemu panu.
RUMBALIŃSKI
po cichu
110Toteż spodziewam się przychylnej odpowiedzi co do córki pani…
KANIKUŁA
GERTRUDA
112Cóż znaczy to: „Oho, oho!”? Cóż cię tak zadziwia?
KANIKUŁA
GERTRUDA
114Przejażdżka byłaby wcale przyjemna, gdyby nie pan Wacław, który konie spłoszył…
WACŁAW
115Niech mi pani przebaczy, ale udowodnię, że…
KANIKUŁA
116Nie o to mi chodzi, tylko że spacer bez mego przyzwolenia, bez mojej opieki, spacer w mojej nieobecności…
GERTRUDA
117Panie Rumbaliński, nie zwracaj pan na to uwagi.
KANIKUŁA
118Nieprawdaż, panie Dionizy?
DIONIZY
119Ha, cóż robić? Pan notariusz, który często legalizuje, sam nie dość legalnie postępuje.
RUMBALIŃSKI
120Raz już pana prosiłem, ażebyś w swoich słowach poskramiał się!…
DIONIZY
kłócąc się
121A jeżeli mnie się podoba tak mówić?
RUMBALIŃSKI
122Ale mnie się to nie podoba!
na stronie
123Śmieszny rywal! Parodia kochanka!
patrzy na niego z pogardą
GERTRUDA
124Panowie! Dziś urodziny mego męża…
KANIKUŁA
125A! To fatalny dzień!
do Dionizego
126Dobrze mu palnąłeś, dziękuję panu.
DIONIZY
127Ja państwa pożegnam, jestem cokolwiek wzruszony, wzburzony! Moje nerwy! Pójdę na świeże powietrze, lecz za chwilę powrócę.
do Kanikuły
128Mam pańskie przyrzeczenie!
wychodzi
KANIKUŁA
GERTRUDA
cicho do Kanikuły
130Nie zapraszaj go, to nieznośny człowiek!
KANIKUŁA
do Gertrudy
131A ten pan notariusz dla mnie jeszcze nieznośniejszy. Nie zapraszaj tego, to ja tamtego nie będę prosił.
JÓZEF
wpada zadyszany
WSZYSCY
JÓZEF
KANIKUŁA
135Pewnie pan Dionizy kark skręcił?!
JÓZEF
136Jeszcze gorzej. Wiatr schwycił i połamał czerwony parasol.
KANIKUŁA
137A niech go tam diabli porwą.
JÓZEF
138Ale bo się konie pana notariusza spłoszyły, na miejscu przed gankiem wywaliły i połamały powóz!
KANIKUŁA
139A to nieszczęście! Ach, ten parasol! Ten parasol!
RUMBALIŃSKI
zmieszany
140Żegnam państwa na chwilę. Gdzież mój kapelusz?
na stronie
141Ciekawy jestem, jak się nie ożenię z jego córką, kto mi szkodę zwróci?
wybiega
GERTRUDA
142Ach, to nieszczęście! Trzeba pójść zobaczyć!
wybiega
KANIKUŁA
143Co tu się dzisiaj dzieje? Jakieś licho łamie konia, wywraca notariusza, płoszy mój parasol, moją żonę, moją córkę…
wybiega
SCENA IV
Wacław, Zofia
WACŁAW
144Droga panno Zofio! Staraj się pani matkę przekonać, że ja nie byłem powodem tego wypadku.
ZOFIA
145Ależ, panie Wacławie, wierzę ci. Miałażbym[8] ciebie posądzać o taką nieostrożność, ciebie, który przecież pragniesz mojego dobra?
WACŁAW
146O tak, droga panno Zofio! I dziś właśnie chciałem rodzicom oświadczyć się — i gdyby nie ten wypadek…
ZOFIA
147Dlaczegoż pan cały rok zwlekasz? Wahasz się?
WACŁAW
148Kiedyś… później… pani to wytłumaczę, na teraz pozwól, ażeby to zostało moją tajemnicą…
ZOFIA
149Dziś przyjeżdżają moje ciotki, staraj się pan im przypodobać, w przeciwnym razie wszystko stracone.
WACŁAW
150Panno Zofio! Cóż mam czynić, aby je pozyskać?
ZOFIA
151A, mój Boże! Moje ciotki są poczciwe, dobre, tylko kapryśne, wymagające, prędko się obrażają…
WACŁAW
152Jak wszystkie stare panny! A to okropne! Kobieta, Mężczyzna, ObyczajeOdchodzę, panno Zofio — nie chcę bowiem, ażeby zastawszy nas tu razem, czyniono pani wyrzuty. Za chwilkę będę z powrotem.
wychodząc
153Panno Zofio! W tobie pokładam jedyną nadzieję szczęścia całego życia!
ZOFIA
sama
154Mama widocznie chciałaby mnie wydać za notariusza, ale ja za niego nie pójdę! Ja go nie cierpię, on taki gwałtowny, szorstki, gdy przeciwnie Wacław taki łagodny, taki dobry. A jakie Wacław ma oczy! Chciałabym mieć jego oczy!
SCENA V
Zofia, Kanikuła, Gertruda
wchodzą
KANIKUŁA
155Chwała Ci Panie! Nic się nie stało!
na stronie
156Chociaż na chwilkę pozbyłem się tego natręta.
głośno
157Po co temu notariuszowi ekwipaż potrzebny?
GERTRUDA
158Twoje uwagi nie mają sensu…
KANIKUŁA
na stronie
159Teraz najlepsza chwila powiadomić je o nowym konkurencie Dionizym.
głośno
160Moja kochana żono i moja droga córko! Zbliżcie się!
zbliżają się
GERTRUDA
KANIKUŁA
z komiczną powagą
162Są chwile w życiu, w których zarówno matka, jak i ojciec nie mogą mówić bez pewnego rozrzewnienia. Taką chwilą uroczystą jest dzień dzisiejszy. Dziś bowiem oświadczył się o rękę Zosi…
GERTRUDA
żywo
163I mnie się oświadczył.
KANIKUŁA
164Co i wam… Dionizy się oświadczył?
GERTRUDA
165Ależ notariusz — nie Dionizy.
ZOFIA
KANIKUŁA
167Notariusz oświadczył się o Zosię?
GERTRUDA
168O kogoż miał się oświadczyć? Przecież mamy tylko jedną córkę.
KANIKUŁA
169Moja droga! A ja go posądzałem…
na stronie
170Ha! Ha! A niechże mnie…
GERTRUDA
KANIKUŁA
172Nic, nic.
całuje ją
173Ha… ha… ha!…
GERTRUDA
174Jak widzę, jesteś zadowolony i zgadzasz się na notariusza, któremu z mej strony przyrzekłam…
KANIKUŁA
przerywa
175Na notariusza nigdy się nie zgodzę!
całuje ją
GERTRUDA
KANIKUŁA
177Dziś moje urodziny, jestem rozczulony… Że i Wacław także się oświadczył, dobrze słyszałem?
ZOFIA
178Tak jest, proszę papy!
całuje go
KANIKUŁA
179BurzaI wszyscy trzej oświadczyli się po burzy… Słyszałem, że ludzie wieszają się w czasie burzy, ale żeby się żenili, tego jeszcze nie było.
GERTRUDA
180Jak uważam, chcesz popierać Dionizego.
KANIKUŁA
181Tak jest! Jako ojciec mógłbym postąpić sobie despotycznie, absolutnie, ale dziś moje urodziny… Przemawiam przeto do was nie jako ojciec, ale jako człowiek… jako przyjaciel… za Dionizym. Muszę mu oddać tę sprawiedliwość, że wyświadczał mnie i wam różne grzeczności, a czynił to w tym celu, ażeby pozyskać rękę Zosi i nasze zezwolenie, dlatego ja za nim zawsze przemawiać będę.
GERTRUDA
182Wierzaj mi, Zosiu, słuchaj matki, notariusz to ideał męża! Co za odwaga w tym człowieku, jaka energia!
ZOFIA
183Proszę rodziców, ja za żadnego z nich nie pójdę.
GERTRUDA
ZOFIA
GERTRUDA
KANIKUŁA
GERTRUDA
188Ależ, Zosiu, to być nie może.
ZOFIA
189Moja mamo nie gniewaj się na mnie, ale…
GERTRUDA
190Żeby przynajmniej miał jaki mająteczek.
KANIKUŁA
191Ale to, panie, goły jak turecki święty.
ZOFIA
GERTRUDA
ZOFIA
GERTRUDA
ZOFIA
196O nie! Nigdy mateczko!
KANIKUŁA
197No, skoro ona go kocha, należałoby może zastanowić się?…
GERTRUDA
198Ej! Ty się na tym nie rozumiesz… Mnie moja znajoma hrabina powiedziała: „Niech pani w wyborze zięcia na kochanie nie zważa! Byle był szacunek, miłość znajdzie się po ślubie”.
KANIKUŁA
199Kto by temu wierzył, co tam jakaś hrabina powie…
GERTRUDA
z gniewem
200Ależ to powiedziała moja znajoma, hrabina, wykształcona i mądra kobieta!
ZOFIA
201Dionizy i notariusz to stare graty!
GERTRUDA
ZOFIA
zaczyna płakać
GERTRUDA
204On, jeżeli chce, niech umiera, tobie nie pozwalam.
ZOFIA
205Tak jest, nie będziemy jedli ani pili nic a nic i pomrzemy.
KANIKUŁA
206Zosiu, dziś moje urodziny…
GERTRUDA
do męża
207Otóż widzisz, tak się dzieje, jeżeli w domu bywa bezpłatny praktykant.
głośno do Zofii
208Ależ, moja Zosiu, i tak o twoim przyszłym mężu twoje ciotki będą decydować.
KANIKUŁA
209A przecież nie można lekceważyć dwóch takich sukcesji, one zapewniają ci przyszłość.
ZOFIA
210Ale ciotki będą tak długo przebierać, aż i ja się zestarzeję jak one.
KANIKUŁA
211Zosia ma rację. Już siedemnastu konkurentom odpaliliśmy z powodu tych sukcesji i dziwnych żądań moich sióstr.
ZOFIA
płacząc
212Bo moje ciotki będą wybierać, przebierać tak długo, aż zgorzknieję, skwaśnieję jak one i zostanę… zostanę…
z silniejszym wybuchem płaczu
213starą panną!
GERTRUDA
214Ależ, Zosiu, uspokój się!
biegnie do okna
215Słychać turkot…
KANIKUŁA
216To pewnie moje siostry! Zosiu, idź zmyj oczy. Wstydź się płakać.
całuje ją, Zosia wychodzi
SCENA VI
Kanikuła, Gertruda, Rozalia, Eufrozyna
Rozalia i Eufrozyna wpadają. Obie ubrane są z pewną komiczną pretensją, lecz bez wielkiej przesady. Rozalia ma pince-nez na nosie, Eufrozyna dużo biżuterii i zegarek złoty, na który ciągle spogląda, otwierając ostentacyjnie koperty złote.
ROZALIA i EUFROZYNA
wpadając
217Ach! Wojtuś! Wojtuś! Cóż to za burza!
KANIKUŁA
prowadzi je do kanapy
218Drogie siostry! Jakże się cieszę! Cóż się stało?
ROZALIA i EUFROZYNA
219Ach, Wojtusiu! Wojtusiu!
GERTRUDA
EUFROZYNA
ROZALIA
Kanikuła podaje Eufrozynie pomadę w słoiku, Gertruda Rozalii wodę kolońską.
ROZALIA
nacierając sobie skronie, ręce i całe ubranie nakrapiając
223Konie… się…
nakrapiając
224spłoszyły…
nakrapia
225od… czerwonego… parasola…
KANIKUŁA
226A niechże cię!… Znowu ten nieszczęsny parasol!
EUFROZYNA
227Co ty mi dałeś? To nie eter, ale topolowa pomada i do tego zepsuta!…
KANIKUŁA
228Ach przepraszam!… Gwałtu! Cóż to za dzień dzisiaj! Józefie! Józefie!
Józef wpada
229Bałwanie jakiś! Dlaczego nie wyrzuciłeś tego parasola? Masz tu słoik, posmaruj sobie głowę, a potem wyrzuć.
JÓZEF
KANIKUŁA
231Józefie! Herbaty gorącej.
EUFROZYNA
KANIKUŁA
do Józefa, który za każdym wołaniem wpada
233Nie trzeba herbaty! Przynieś lemoniadę!
ROZALIA
234Ja piję czekoladę. To uspokaja…
KANIKUŁA
do Józefa
JÓZEF
odchodząc, na stronie
236A to skaranie boże z tymi starymi pannami!
EUFROZYNA
237Ach! Jakie grzmoty!
biorąc perfumę
238One rozstrajają mi nerwy…
ROZALIA
239A ja namiętnie lubię burzę!
EUFROZYNA
240Siostra mówisz to tylko jak zwykle dla miłej opozycji. Wszak siostra omal nie zemdlałaś.
ROZALIA
241To z powodu błyskawic!
EUFROZYNA
242Przecież grzmoty a błyskawice to jedno i to samo.
ROZALIA
243Przepraszam! Jeżeli grzmi, to grzmi, a jeżeli łyska, to łyska. Ja wolę grzmoty!
EUFROZYNA
z przekąsem
ROZALIA
z przekąsem
245Zapewne dla miłej opozycji siostra woli, ażeby jej grzmiało?
EUFROZYNA
246A siostra dla miłej opozycji woli, ażeby jej błyskało!
KANIKUŁA
247Ale o cóż wam idzie? W tej chwili mamy już prześliczną pogodę!
ROZALIA
248Doprawdy nie pojmuję, jak można wybrać sobie urodziny w taką burzę.
KANIKUŁA
249Ależ to nie moja wina. Ja nie wybrałem tego dnia… to moi rodzice…
EUFROZYNA
250I gdyby nie to, że brat skończyłeś dziś lat 50.
ROZALIA
EUFROZYNA
KANIKUŁA
253Ale 49 czy 50, to na jedno wychodzi. O cóż idzie?
ROZALIA
EUFROZYNA
255O prawdziwość tego, co się mówi.
GERTRUDA
256Jedna jak proch, druga jak saletra! Lubią dysputować gorąco.
KANIKUŁA
257Ale co też siostruni za pomysł przyszedł do głowy, kupować dla mnie na urodziny wierzchowego konia?
ROZALIA
258Radziłam zamiast konia osła kupić. Z osła większy pożytek!
KANIKUŁA
259Jak to osła na wierzchowca?
EUFROZYNA
260Ten koń przeznaczony do wożenia wody ze źródła, do którego bardzo daleko pieszo… a bratu szkodzi woda gipsowa ze studni. Tak, mój bracie, zdrowie, zdrowie to najważniejsze dla człowieka!
KANIKUŁA
261Otóż macie, a ja sądziłem, że to wierzchowiec okropnie bystry, tak tęgo wygląda…
na stronie
262…a to woziwoda! Zbłaźniłem się i gdyby nie Dionizy byłbym jeszcze chrymnął z tej szkapy.
ROZALIA
263Ale gdzież Zosia? Kochana Zosia?
EUFROZYNA
264Wspólne nasze dziecko.
GERTRUDA
wchodzi Zosia
SCENA VII
Ciż, Zofia
ZOFIA
chce ucałować im ręce, ale obydwie wyrywają ręce, z czułości całując ją całą
ROZALIA
267Jak się masz, luba Zosiuniu?
EUFROZYNA
268Jak się masz, luba Zosiuniu? Ale jak ona blado wygląda…
ROZALIA
269Gdzie też siostra widzi bladość? Przeciwnie, wygląda jak jabłuszko!
EUFROZYNA
270Może jak pomidor, dla miłej opozycji?
ROZALIA
z przekąsem
EUFROZYNA
272Oczęta czerwone jak u królika…
KANIKUŁA
273Ależ siostro: przywidzenia! Cokolwiek zakatarzona. Idź, idź, moje dziecko — powiedz Józefowi, niech przyniesie czekoladę i lemoniadę.
Zosia wychodzi
KANIKUŁA
na stronie
274A teraz do najważniejszej sprawy przystąpimy.
głośno
275Czyby kto mógł przypuścić, żeby burza do czegoś przydać się mogła?
EUFROZYNA
276Chyba do zerwania starego dachu.
KANIKUŁA
GERTRUDA
278Nie z powodu burzy, tylko w czasie burzy.
KANIKUŁA
279Przepraszam, po burzy trzech nowych konkurentów oświadczyło się o rękę Zosi.
EUFROZYNA
280Brat masz widocznie fabrykę do wyrabiania konkurentów…
ROZALIA
281Cóż dziwnego? Dziewczyna mająca od nas dwie sukcesje w sperandzie[11]…
GERTRUDA
282Tak! Ale tylko w sperandzie…
EUFROZYNA
283Przestrzegam jednak brata jak zwykle. Jeżeli się nie zgodzimy w wyborze…
ROZALIA
KANIKUŁA
285Moje siostry! Aż nadto pamiętam o tym, ponieważ już 17 konkurentów na wasze żądanie pochowałem. Prowadzę osobny do tego katalog. W tej chwili mamy trzech nowych kandydatów, których dziś będę mógł osobiście wam przedstawić. Błagam, raz już zdecydujcie, uchwalajcie, bo mi już kością w gardle być ciągle egzekutorem waszych wyroków. Wierzajcie mi, siostry, to ciągłe dawanie koszów jest bardzo przykre!
EUFROZYNA
286Prosimy o bliższe określenie konkurentów…
ROZALIA
KANIKUŁA
288Siadajcie!
otwiera katalog
289Każdy młodzieniec, który u nas bywa, jest szczegółowo w tym katalogu opisany. Są w życiu chwile, że nie tylko matka jako matka, ale i ojciec… nie może bez rozrzewnienia…
wchodzi Józef, wnosząc na tacy lemoniadę i czekoladę
EUFROZYNA
odbierając, kosztuje
ROZALIA
291Ależ tego nie można pić.
GERTRUDA
EUFROZYNA
293Moja lemoniada ma jakiś zapach zabijający!
ROZALIA
294A moją czekoladę czuć pomadą topolową.
GERTRUDA
obrażona
295Co też siostra mówi… my nie dajemy pomady do czekolady.
KANIKUŁA
który stoi obok Józefa, patrząc na jego wysmarowaną głowę
296Ależ do kroćset! To ten bałwan wysmarował sobie głowę pomadą.
JÓZEF
297Przecież pan kazał mi posmarować…
KANIKUŁA
298Pójdziesz, ty trutniu!…
JÓZEF
wybiegając
299Dalibóg!… To skaranie!…
ROZALIA
EUFROZYNA
KANIKUŁA
302Nr 7… sędzia, nie, nr 17… pocztmistrz — aha, nr 20… Dionizy Ciepiałowski! Polecam go waszym względom. Wyświadczył on mi niemało grzeczności, nie tai się, iż czynił to w pewnych zamiarach…
GERTRUDA
303Wojtuś! Tylko nie nudź!…
KANIKUŁA
304Dionizy Ciepiałowski, z dobrej szlacheckiej rodziny, pochodzącej z Pomorza…
GERTRUDA
EUFROZYNA
306Później, poszukamy w Niesieckim[12]…
ROZALIA
307Ciepiałowski? Aha!… przypominam sobie. Widziałam go na pikniku u poczmistrzowej. Ten z nosem…
KANIKUŁA
ROZALIA
309Ależ chciałam powiedzieć z orlim nosem!
GERTRUDA
310Ależ przeciwnie, ma nos jak kaczka!
KANIKUŁA
311Jesteś stronnicza. Ma lat 30…
GERTRUDA
KANIKUŁA
313Lat 34 i miesięcy dwa!
EUFROZYNA
314Będziemy potrzebować metryki chrztu!
ROZALIA
z przekąsem
315I może jeszcze daty bierzmowania?
KANIKUŁA
GERTRUDA
317Pośredniczący w interesach!
KANIKUŁA
318Przepraszam, ogłosisz go jeszcze wspólnikiem Mendla, naszego faktora[13].
EUFROZYNA
KANIKUŁA
320Pragnie się koniecznie ożenić.
EUFROZYNA
321Co, koniecznie? W ogóle?
GERTRUDA
322Widocznie z rozpaczy chce to uczynić. Pierwsza miłość zawiodła, a więc pierwsza lepsza, aby się tylko ożenić!
ROZALIA
z zapałem
323Pierwsza lepsza! Ma bratowa słuszność!
na stronie
324To moja w tym wina, przed kilku laty starał się o moją rękę i dałam mu kosza.
KANIKUŁA
325Cóż ma robić? Nie chciała go jedna, próbuje szczęścia u drugiej. I ma słuszność, Kobieta, Małżeństwo, Handel, Mąż, Kotbo to panny jak zaczną wybierać, przebierać jak Żyd między śliwkami na targu, aż nareszcie kawaler frrru! A panna zostaje starą panną w objęciach kota.
ROZALIA
dotknięta słowami Kanikuły
326Brat widocznie mnie wymówki robi, ale nie jestem tak stara…
EUFROZYNA
również wpadając w mowę
327Ażeby nas to zmartwiło.
KANIKUŁA
328Moje siostry! Nie obrażajcie się! Ale podobno przysłowie mówi: „Uderz w stół nożyce się odezwą”.
ROZALIA
na stronie
329Muszę z nim pomówić koniecznie. Gdyby się z Zosią ożenił, byłoby to upokorzeniem dla mnie.
KANIKUŁA
330To jedno mogę mu tylko zarzucić, iż moja córka go nie kocha.
GERTRUDA
331Ale na tym nic ci nie zależy, ażeby się tylko ożenił.
ROZALIA
na stronie
332Doskonała sposobność do sprzeciwienia się temu związkowi.
głośno
333Jak to, Zosia go nie kocha i wy chcecie ją za niego wydać? Ależ to byłoby barbarzyństwem!
GERTRUDA
całując Rozalię
ROZALIA
335Biedne, nieszczęśliwe dziecię rzucać w objęcia człowieka, którego nie kocha! Nie! Na to nigdy nie pozwolę!
EUFROZYNA
336Tak jest! Jeżeli Zosia go nie kocha, lepiej, że nie pójdzie za niego.
GERTRUDA
całując Eufrozynę
337Święta prawda!
żywo
338Przejdźmy do notariusza Rumbalińskiego…
KANIKUŁA
przegląda
339Nr 18. notariusz, lat 48!
GERTRUDA
KANIKUŁA
341Jesteś parcjalna[14]. Dla zaokrąglenia swojego kapitału poszukuje posagu.
GERTRUDA
342Chcesz powiedzieć, że nie szuka serca, młodości i wdzięku, tylko posagu?
KANIKUŁA
GERTRUDA
344Oczerniasz go! Nie wierzcie mu.
EUFROZYNA
GERTRUDA
346Pełen kurtuazji, nonszalancji i trzy tysiące dochodu!
KANIKUŁA
347Dochód płynny, ale niestały.
GERTRUDA
KANIKUŁA
349Dochód zależy od śmiertelności i od cyfry zaciągniętych notarialnie długów.
GERTRUDA
KANIKUŁA
351On mi sam oświadczył: „Potrzebuję i szukam posagu”!
GERTRUDA
352Tak jest. Ponieważ chciałby otworzyć kancelarię we Lwowie — a tam, jak powiada, mając już ustaloną sławę dobrego notariusza, pozyskałby wziętość… zostałby wybranym na posła do sejmu…
z wzrastającym zapałem
353a dalej… dalej… ministrem! Nasza córka byłaby żoną ministra! Ty ojcem ministra… a ja matką ministerialną! Ach!
EUFROZYNA
zamyślona — mówi z rozmarzeniem
354Mogłam zostać jego żoną, gdyby nie Pieprzycka, ta stara intrygantka, która nas z notariuszem poróżniła…
KANIKUŁA
355Cóż tak siostra się zamyśliła?
EUFROZYNA
356Ale nie!
na stronie
357Co się odwlekło, jeszcze nie uciekło. Muszę mieszkać we Lwowie!
GERTRUDA
358Cóż? Zgadza się siostra na notariusza?
EUFROZYNA
359Nie! Notariusz nie może być mężem Zosi! On jej nie kocha, byłaby nieszczęśliwa!
ROZALIA
360A mnie proszę zanotować… jestem za notariuszem.
EUFROZYNA
361Dla miłej opozycji! Na złość! A mnie proszę zanotować za Dionizym!
KANIKUŁA
EUFROZYNA, GERTRUDA, ROZALIA
razem
365Nad tym przechodzimy do porządku!
KANIKUŁA
366Zosia go kocha — może byśmy się nad tym zastanowili.
GERTRUDA
367Jako matka czuwająca nad przyszłością Zosi sprzeciwiam się temu! Ubóstwo męża zabija miłość!
EUFROZYNA, ROZALIA
razem
368Nad praktykantem do porządku!
KANIKUŁA
z gniewem
369Więc znów mam spełnić misję dania trzech koszów? To już nad moje siły!
JÓZEF
wchodzi
KANIKUŁA
Józef wychodzi
GERTRUDA
372Wojtuś, proszę cię, daj mu prędko odprawę!
KANIKUŁA
373Nie jestem twoją maszyną.
SCENA VIII
KANIKUŁA
półgłosem do Dionizego
374Eufrozyna za tobą, Rozalia przeciw!
DIONIZY
375Która jest Eufrozyna, a która Rozalia? Tyle lat upłynęło, jak ostatni raz rozmawialiśmy z sobą, że nie pamiętam.
KANIKUŁA
376Basem przedstawię cię Eufrozynie, a dyszkantem Rozalii.
DIONIZY
KANIKUŁA
zbliżając się do Eufrozyny — basem
378Pan Dionizy Ciepiałowski!
dyszkantem do Rozalii
379Pan Dionizy!
GERTRUDA
do męża
KANIKUŁA
DIONIZY
na stronie
382Trzeba ją pochlebstwem pozyskać dla siebie.
do Rozalii
383Wielce uradowany jestem z zaszczytu, być ponownie pani przedstawiony.
jąkając się
384Zaszczyt ten… spada już po raz drugi na mnie. Już na pikniku u poczmistrzowej serce moje przeczuło, że będzie mi pani życzliwa…
ROZALIA
na stronie
DIONIZY
na stronie
386O, bo każda znajomość w swych następstwach najczęściej jest przewidziana.
ROZALIA
spuszczając oczy
387Co pan chcesz przez to powiedzieć?
DIONIZY
388Wierzę w to bowiem, że pierwsze poznanie, pierwsze wejrzenie wzbudza w nas sympatię lub antypatię.
całuje ją w rękę
ROZALIA
389O, i ja w to wierzę!
na stronie
390Jaki on wzruszony, widocznie z rozpaczy chce zaślubić Zosię!
melodramatycznie
391Ale ja go wybawię!
DIONIZY
392O, są oczy, w których tyle słodyczy niebiańskiej — rzewności — że mówią one, co czuje serce i dlatego teraz chciałbym ponownie…
ROZALIA
do Dionizego po cichu
393Później!… Później!… Gdy będziemy sami, pomówimy o tym…
GERTRUDA
na stronie
394A to pochlebca, nawet się nie maskuje. Teraz do tej robi słodkie oczy.
ROZALIA
do Kanikuły
395Proszę cię, nie zrywaj z nim, trzeba go bliżej poznać.
do Dionizego
396Pan wybaczy, że oddalę się na chwilę, ale przyjechałyśmy w czasie takiej burzy… toaleta jest cokolwiek w… nieładzie…
DIONIZY
KANIKUŁA
na stronie
398Ach!… Pojmuję!… Ona widocznie sama ostrzy ząbki…
DIONIZY
po odejściu Rozalii, do Eufrozyny
399Przeczucie mnie nie omyliło, iż wnosząc z opisu brata, w osobie pani spotkam anioła — opiekuna!…
EUFROZYNA
400I mnie nigdy przeczucie nie myli… z moją bratową zawsze się zgadzamy.
DIONIZY
401O, bo tak, jak w młodszym wieku u panien szukamy zalet w piękności — w turniurce[16] — gorącym sercu… tak…
EUFROZYNA
na stronie
DIONIZY
403Tak w starszym wieku, w wieku pani!…
EUFROZYNA
404W moim wieku?
na stronie
405Głupiec!
DIONIZY
406Szukamy innych zalet: bogobojności, miłości i poświęcenia dla rodziny.
EUFROZYNA
gwałtownie wstaje na stronie
DIONIZY
na stronie
408Zdaje mi się, iż głupstwo… powiedziałem!
GERTRUDA
409Ale gdzie ten notariusz siedzi? Czemu nie przychodzi! To dopiero…
SCENA IX
Ciż, Rumbaliński
GERTRUDA
410Aaa! Kochany pan Rumbaliński!
zwracając się do niego
411Prosimy!…
RUMBALIŃSKI
412Przepraszam, iż bez anonsowania[18] wchodzę, ale gospodyni domu mnie do tego upoważniła!
DIONIZY
do Kanikuły
413Bez anonsowania. Słyszysz pan! Do tego już doszło… bardzo pana żałuję!…
KANIKUŁA
414Lepiej siebie żałować!
GERTRUDA
415Prosimy pana notariusza…
półgłosem
416Eufrozyna jest przeciw tobie, staraj się ją pozyskać.
głośno
417Panie Rumbaliński, moja siostra Eufrozyna.
EUFROZYNA
RUMBALIŃSKI
419Bardzo się cieszę… nie mam słów…
EUFROZYNA
na stronie
420Zawsze pełen kurtuazji.
patrzy na zegarek demonstracyjnie
RUMBALIŃSKI
do Eufrozyny
421Panie jechały w czasie burzy.
EUFROZYNA
422Niestety! Wyobraź pan sobie moje nerwy, moje nerwy…
RUMBALIŃSKI
wpatrując się w Eufrozynę
423Czy mnie wzrok nie myli, lat temu 15 u Pieprzyckich…
EUFROZYNA
poprawiając bransoletkę
RUMBALIŃSKI
EUFROZYNA
426Tak jest, tańczyliśmy razem kadryla.
RUMBALIŃSKI
EUFROZYNA
patrzy na zegarek demonstracyjnie
RUMBALIŃSKI
429W szóstej — taka chwila pozostaje wiecznie w pamięci.
EUFROZYNA
na stronie
430Niepotrzebnie dałam mu wówczas kosza.
głośno z uczuciem
431Więc pan nie zapomniałeś tych chwil…
poprawia bransoletę
RUMBALIŃSKI
432Wówczas byłaś pani dla mnie sroga, lecz teraz sądzę, gdy bliżej mnie poznasz, pozyskam zaufanie i sympatię twoją, pani.
EUFROZYNA
ze znaczeniem
433Kto wie. Może. Nie przeczę.
na stronie
434Widocznie chciałby odnowić dawną znajomość.
RUMBALIŃSKI
435O… bo ja dla pani zawsze żywię uczucia… które…
EUFROZYNA
spuszczając oczy
436Dobrze… dobrze… później bez świadków pomówimy o tym…
po cichu do Kanikuły
437Jeżeli notariusz zostanie mężem Zosi, zmażę cały zapis.
KANIKUŁA
EUFROZYNA
na stronie
439Zostanę żoną posła, ministra i będę we Lwowie.
JÓZEF
wchodzi
440Proszę państwa, podano do stołu!
GERTRUDA
441Gdzie jest panna Zofia?
JÓZEF
442Na balkonie rozmawia z panem Wacławem.
WSZYSCY
wstają
KANIKUŁA
GERTRUDA
KANIKUŁA
Józef odchodzi.
SCENA X
Ciż, Rozalia
ROZALIA
wchodzi — głowa uczesana z pretensją, różowa jedwabna chusteczka na szyi i mnóstwo kokard
DIONIZY
448Jakże pięknie pani wygląda.
KANIKUŁA
na stronie
449Cóż to, ona ubrała się na redutę[20]?
ROZALIA
zbliżając się do Kanikuły
450Jeżeli Zosia pójdzie za Dionizego, zmażę cały legat[21]. Ani grosza… rozumiesz?
KANIKUŁA
patrząc na obydwie
451A… tego już za wiele. Dla głupich pieniędzy mają rzucać moją córką jak piłką? Dosyć już tego!
SCENA XI
Ciż, Wacław, Zofia
wchodzą
GERTRUDA
półgłosem
452Panie Wacławie! Cóż to? Z moją córką na balkonie?
ZOFIA
453Spostrzegłam wchodzącego pana Wacława i sama prosiłam go o chwilkę rozmowy.
GERTRUDA
454Proszę do mnie, panno Zofio!
po cichu
455Zabaw notariusza…
KANIKUŁA
z determinacją
456Moi państwo! Są w życiu chwile, że nie tylko matka jako matka, ale ojciec jako ojciec nie może mówić bez rozrzewnienia!!!
GERTRUDA
457O czym ty chcesz mówić?
KANIKUŁA
458Dziś skończyłem lat 50. Dziś są moje urodziny — należy mi się, żebym choć raz w pięćdziesiąt lat, jako mąż i jako ojciec energicznie i stanowczo postąpił. Moje siostry, na których sądzie w wyborze zięcia polegać chciałem, tak nie mogą się zdecydować, iż nazwać by to można sądem ostatecznym!…
ROZALIA i EUFROZYNA
KANIKUŁA
460Krótko mówiąc… Panie Wacławie chciałeś dziś nas prosić o rękę Zosi.
WACŁAW
KANIKUŁA
462O stronniczość nikt mnie nie posądzi — pan Wacław jest… konkurentem…
GERTRUDA
do Kanikuły półgłosem
KANIKUŁA
nie zważając
464Jest konkurentem, którego kocha moja Zosia, a ja jako ojciec pozwalam.
WSZYSCY
RUMBALIŃSKI
z ironią
466Pan Wacław wczoraj dostał sukcesję[22]. I ta sukcesja… zdaje się…
KANIKUŁA
467O sukcesji nic nie wiedziałem. Nie jestem notariuszem, żebym wiedział zaraz o każdej sukcesji.
GERTRUDA
na stronie
RUMBALIŃSKI
na stronie
470Matka kochająca sukcesję!…
GERTRUDA
ROZALIA
472A o nas brat zapomniał?
EUFROZYNA
KANIKUŁA
474Na nowe sukcesje… Broń Boże! Pobłogosławicie, a ja się postaram, ażeby dzieci były szczęśliwe.
do Rozalii po cichu
475Wpadłaś w oczko Dionizemu!
ROZALIA
półgłosem
476Czy być może? Jak brat szlachetny jesteś.
KANIKUŁA
do Eufrozyny po cichu
477Notariusz chciałby z tobą wyjechać do Lwowa, pytał mnie o twój posag.
EUFROZYNA
półgłosem
KANIKUŁA
półgłosem
479Serce dla Zosi, posag dla notariusza!
EUFROZYNA
na stronie
480O! Przeczucie nie omyliło mnie. Będę we Lwowie. Zobaczę Kisielkę! Wysoki Zamek! Wały!
JÓZEF
wchodzi
481Proszę państwa, obiad wystygnie!
KANIKUŁA
482No, moi państwo — parami! Pierwsza para narzeczeni,
podając sobie ręce
483druga para pan notariusz z Eufrozyną, trzecia para — Dionizy z Rozaliną, a my staruszkowie będziemy się cieszyć szczęściem drugich.
EUFROZYNA
484Trzeba go przekonać, że będę umiała gości przyjmować.
głośno
485Pan lubi strudel z jabłkami?
RUMBALIŃSKI
prowadząc
486O… bardzo!
na stronie
487Ptak, Kobieta, PolowanieKokietuje mnie widocznie! No… jeżeli ta ma zastąpić Zofię?… Ale cóż robić — lepszy wróbel w garści jak kanarek na dachu.
ROZALIA
przyjmując ramię Dionizego
488Pan lubi poziomki ze śmietaną?
DIONIZY
489O, bardzo!
na stronie
490Kokietuje mnie widocznie. Ale cóż robić? Na bezrybiu i rak ryba!
Wychodzą wszyscy
Zasłona spada.