Informacja o dokonanych zmianach
I. Poprawiono błędy źródła: oszędności -> oszczędności; Wzakże > Wszakże; odezwisz > odezwiesz; załawiać > załatwisz, sobię > sobie; spadak > spadek; wszyscy, nie wyłączając siebie, jesteśmy > wszyscy, nie wyłączając mnie, jesteśmy; nie mamy wiele czasu do tracenia > nie mamy wiele czasu do stracenia.
Wydzielono z didaskaliów do wypowiedzi Filca kwestię Agnieszki: „Zupełnie się zgadzam, i na związek pana, i siostrzeńca jego zezwalam i błogosławię, a co do mojego męża, to samo przez się rozumie się”.
II. Wprowadzono uwspółcześnienia w następującym zakresie:
Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne: biórku > biurku; pomięszany > pomieszany, maryasz > mariaż, zaszczepiłasz > zaszczepiłaż; dyskussyi > dyskusji
Pisownia małą/wielką literą, np.: Wielmożnemu > wielmożnemu, Dobrodziejka > dobrodziejka, amerykanina > Amerykanina;
Pisownia łączna/rozdzielna, np: w około > wokoło, w obec > wobec, przytem > przy tym, poczem > po czym, gdzietam > gdzie tam, cóżto > cóż to, dla czegóż > dlaczegóż, odemnie > ode mnie, niewyłączając > nie wyłączając, ktoby > kto by, niewiedzieć > nie wiedzieć; naczczo > na czczo, niebyło > nie było, radzibyśmy > radzi byśmy, nielada > nie lada, niemając > nie mając , niemogłem > nie mogłem, niemamy > nie mamy, możebyśmy > może byśmy, nienależy > nie należy, możeby > może by, niemam > nie mam, jakto > jak to, nietylko > nie tylko, podostatkiem > pod dostatkiem, niema > nie ma; nierozumiem > nie rozumiem
Pisownia joty, np.: djabli > diabli, kolacyę > kolację, galanteryą > galanterią, perswazye > perswazje, partya > partia, dyamentu > diamentu, lilija > lilia, loteryi > loterii, Dyonizy > Dionizy
Udźwięcznienia/ubezdźwięcznienia, np.: —
Fleksja, np.: témczasem > tymczasem, tem > tym, mojem > moim, czem > czym; wszystkiem > wszystkim, zoologicznem > zoologicznym, domowem > domowym; koleji > kolei; odstępywać > odstępować; Hortenzyą > Hortensję
Składnia: gotowo się skleić drugie małżeństwo > gotowe (…) małżeństwo
2½ > dwa i pół; n. p. > np., t. j. > tj. (pisownia skrótów); Hortenzya > Hortensj; fiaker > fiakier; n. s. > na stronie; gł. > głośno, d. ś., d. s. > do siebie, np. > na przykład (rozwinięcie niektórych skrótów); Czerwonoskóry i tubylcy już są oswojeni > Czerwonoskórzy i tubylcy już są (…);
Interpunkcja została uwspółcześniona zgodnie z obowiązującymi zasadami.
np.: Cóż ty niedołęgo na starość ogłupiałeś, wszak wiesz, że zawsze kawę piję ze śmietanką i kożuszkiem? > Cóż ty, niedołęgo, na starość ogłupiałeś? Wszak wiesz, że zawsze kawę piję ze śmietanką i kożuszkiem.
Salon skromnie umeblowany, na ścianach portrety, na biurku zegar.
Sługa, PanNie wiem, czy jest na świecie podlejsza służba, jak być lokajem; nieraz już sobie myślałem, co gorsze: lokaj, fiakier czy kominiarz? Jeszcze to lokaj u wielkiego pana, to pół biedy, ale tak jak ja, u urzędnika, co ma żonę jędzę i trzy córki, których wydać nie może, diabeł by nie wytrzymał!… To jedno tylko podoba mi się tutaj, że jestem z moim panem całkiem za pan brat. Często się też zdarza, iż jak nas razem widzą, to nie wiedzą, kto z nas pan, a kto lokaj; z tego wnoszę, że albo my obadwa[1] do lokajów podobni albo do panów.
A co? Nie mówiłem, ja przecież na pana stworzony. do Wincentego zwracając się Nie gospodarz, proszę pana, ale lokaj gospodarza.
O nie! Broń Boże! Chciałbym koniecznie widzieć się z samym panem; proszę cię, mój kochany… Jak ci na imię?
Zatem, mój drogi Jasiu… rozglądając się po pokoju widzę, że z ciebie porządny służący; ani jednej muchy w pokoju… nie mógłbyś mi powiedzieć, twój pan nie otrzymał przed tygodniem listu?
Umie człowieka sobie ująć. do Wincentego Kto tu główną osobą w domu, to trudno powiedzieć. Panu się zdaje, że to on, mnie się zdaje, że ja, ale co pani powie, na tym zawsze się kończy. Ale pójdę obaczyć, może już pan powrócił.
Na mój list nie odebrałem odpowiedzi, a tu oczekują mnie z niecierpliwością? Dwie sprzeczności; mam przy tym wszelkie prawo przypuszczać, że mnie przyjmą nie najlepiej. Mam dwa kardynalne błędy: pustą kieszeń i zdrowy żołądek. Rzecz dziwna, wszyscy w Ameryce robią fortuny, ja pojechałem, straciłem resztę grosza i wracam podszyty wiatrem. Sprzysięgły się na mnie losy; nic mi się nie wiedzie. Mówią ludzie, że kto ma nieszczęście w kartach, jest szczęśliwym w miłości i odwrotnie; gdzie tam, nawet i z tym przysłowiem jestem w niezgodzie. Ile razy zgrawszy się w karty biegłem do ukochanej, aby się pożalić, tyle razy zastałem ją nie samą; ile razy szedłem się odbijać przy zielonym stole po zdradzie ze strony ulubionej, tyle razy zgrywałem się jak skrzypce. W końcu zachciało mi się Ameryki. Siadłem na statek i na początek dostałem… morskiej choroby. Przybywam wreszcie do Ameryki i po długiej kampanii z muchami, bąkami, z obrzydłymi gadami i całym iście amerykańskim zoologicznym plugastwem znów powracam jak syn marnotrawny na łono rodziny — i znów miota mną niepewność, czy i jak mnie tu przyjmą. Słowem, ciągle mnie coś trapi. Ktoś nadchodzi… pewno Filc, siostrzeniec, w którym sobie upodobałem; ciekaw jestem, jak wygląda — nie widziałem go nigdy. Oho! Głos kobiecy? Pewno: żona… Wolałbym wprzód z nim się zobaczyć; może jaka jędza. Lepiej będzie dać drapaka i nadejść później; zawsze z mężczyzną sprawa łatwiejsza. Strzeżonego pan Bóg strzeże… umykajmy!
Proszę wielmożnego pana, mój wielmożny pan nie powrócił jeszcze. rozgląda się Cóż to? Już go nie ma? Ulotnił się jak kamfora! Podejrzana figura. Czy tylko co nie świsnął?
Ile razy chcę na czczo pozałatwiać interesa, tyle razy wszystko pozapominam, a do tego zawsze porządnie zziębnę. zwraca się do służącego Cóż ty, gapiu, śniadania jeszcze nie przygotowałeś?
Codziennie jadam o pół godziny później; wkrótce do tego doprowadzą, że śniadanie dostanę po obiedzie, obiad po kolacji, a kolację na drugi dzień zamiast kawy. Przysłowie powiada: „Chcesz być szczęśliwym, miej skromne żądania”. A któż mógł mniej żądać ode mnie? Pamiętam gdyby dziś, a lat temu z górą trzydzieści, będąc nieodżałowanej pamięci kawalerem, byłem najszczęśliwszy; pragnąłem jedynie spokoju. Rano kawka z rogalkiem, świeże masełko, później gospodarski, ale smaczny obiadek, połyka ślinkę następnie poobiednia drzemka, wieczorem kilka robrów wista, a na dobranoc partia szachów. Najlepsi przyjaciele mawiali mi wówczas: ożeń się, nie szukaj posagu, lecz dobrej gosposi. Otóż nie szukałem posagu i ożeniłem się, lecz zamiast upragnionego spokoju odbywam w domu trzydziestoletnią wojnę. W małych i wielkich utarczkach, zawsze pokonywany, zmuszony jestem nieraz stawać do bitwy z próżnym żołądkiem.
Cóż ty, niedołęgo, na starość ogłupiałeś? Wszak wiesz, że zawsze kawę piję ze śmietanką i kożuszkiem.
Ha, cóż ja na to poradzę, kiedy pani powiedziała, że od dnia dzisiejszego ci, co kawę pili, dostaną herbatę, a służba — nie wyłączając proszę wielmożnego pana nawet mnie i guwernantki — zamiast herbaty mleko, i to na wpół z wodą rozpuszczone… bawarka[2]… Wielmożny panie, popatrz się… wskazuje na surdut dawniej zaledwie wlazłem w pańskie rzeczy, a teraz tak leżą na mnie jak stary worek; ja mleka pić nie mogę.
A cóż to znów, do kata: jeden wyschnięty rogalek i dwa małe kawałeczki cukru? A! To wściekłość porywa! O, moja luba pani małżonko, dość już tej sekatury![3] wywraca filiżankę, rzuca rogalkiem Wolę pozostać na czczo. Gdybym był lepiej żywiony, dalipan, dostałbym z irytacji apoplektycznego ataku!
Mąż, Żona, Małżeństwo, Córka, Interes, Handel, PogardaCóż pan tak hałasujesz? Wiesz dobrze, że ja tego nie znoszę, że lubię spokój.
To wyborne, ona lubi spokój! głośno Chcesz mnie pani zagładzić, pogrzebać, zamiast ulubionej mojej kawki, dajesz mi płukankę do ust?
Tylko nie irytuj się pan i nie zakłócaj porządku domowego. Jestem zmuszoną wprowadzać nowe oszczędności, majątku, prawda, nie masz pan, ale za to trzy dorosłe córki.
Ale kiedy oszczędności twoje zawsze się rozpoczynają od mego żołądka, a zresztą to nie ja, ale pani masz trzy córki.
Znowu dysputa? Wiesz, jak jej nie lubię, skoro jednak weszliśmy na tę drogę otwartości, pozwól, że ci przypomnę, co powiedziałam, gdy nam się urodziła pierwsza córka.
Że to do niczego, kłopot niepotrzebny, lecz moje perswazje puszczałeś pan z wiatrem, aż nareszcie urodziła się druga, a wkrótce i trzecia. Zaręczam, że gdyby nie ja, byłbyś pan z cyfrą córek do absurdum doprowadził!… Ale stało się, więc się nie odstanie.
Wychowałam je panu jak Bóg przykazał, a pan co ze swej strony zrobiłeś? Czy postarałeś się chociażby o taką bagatelkę jak konkurenci? O! Prawdziwie czuły ojczulek z ciebie, o nic się nie troszczysz, tylko o swój własny żołądek.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że wyszukanie konkurentów nie jest znów taką bagatelką, jak ci się zdaje, szczególniej gdy nie ma posagu, pomimo to było ich dosyć, lecz któż temu winien, że pani postanowiłaś wydawać córki po kolei; póki najstarsza nie wyjdzie, młodszej nie dasz. Pani myślisz, że to jak z masłem, dopóki stare nie wyjdzie, nie napoczniesz świeżego?…
Sędzia? Kolega pański? Cóż to za partia? We wszystkim podobny do ciebie… safanduła, bez energii, a nawet tak samo zbudowany jak pan. Nie wierzę w przesądy, założyłabym się jednak, że miałby same córki.
No, pal diabli sędziego, ale cóż miałaś przeciw adiunktowi? Ten już pewnie w twoim guście zbudowany, w każdym razie do mnie niepodobny.
Awansować… awansować… Pięknie by wyszły moje córki, czekając na ten wasz awans. A ty, czyż starając się o mnie nie upewniałeś mnie i całą moją rodzinę, iż do dwóch lat zostanę apelacyjną konsyliarzową… a dotąd czym jestem? He? Nędzną sędziną; szczęście jeszcze, że cię nie spensjonowano… a i to zawdzięczasz jedynie mojej protekcji.
Umhu! Od czasu, jak się ożeniłem, wszystko ci zawdzięczam… Zresztą nie zapominaj, moja pani, iż nie miałaś żadnego posagu i że jedynym moim rywalem był jednooki diurnista[4] budową śledzia przypominający.
Jednooki, ale miał wzrok doskonały i nie był diurnistą, tylko kancelistą; bardzo proszę nie przekręcać.
Niech będzie i kancelista; konstatuję tylko, że brakło mu lewego oka, za to na prawe zezował[5] kapitalnie.
Z Anzelmem rzecz prawie ukończona. Oświadczył się wczoraj stanowczo Hortensji i tylko mariaż zawisłym[7] uczynił od przyzwolenia wuja.
Mąż, ŻonaJestem tego samego zdania, utrzymywałaś jednak, że nie wydasz młodszej, dopóki starsza nie będzie mężatką.
Możesz go sobie schować; tymczasem przygotuj się na przyjazd wuja Anzelma… powiadają, że to ma być dziwak…
Żona, Mąż, Syn, Mężczyzna, Wina, ObyczajeKto by go nie znał, mógłby myśleć, że to nie wiedzieć jaki mąż; a to Boże zmiłuj się!… Na troje dzieci nie ma ani jednego syna!
Dziś rano odebrałem list od niego, donosi, że przyjedzie, a po drodze mówiono mi, iż go już u państwa zastanę.
Czekajcie no… coś mi Janek mówił… namyśla się Patrzcie państwo, byłbym zapomniał! Był tu przed chwilą jakiś jegomość…
Z przerażenia nie wiem, co mówię. To bardzo zacny i prawy człowiek. Lecz jak państwo wiecie, jako stary kawaler ma pewne dziwactwa, nawet nieco sfiksował na punkcie zasad i taktu domowego, lecz tutaj nie mam najmniejszej obawy, w tak zacnym domu, jak państwa… tylko że te jego zasady…
Zamiast objaśniać bliżej, wolę państwu dać pewne wskazówki… i tak np. co pani dobrodziejka zarządzi w domu, czy to dobrze lub źle, proszę się zawsze odwołać, iż stało się to na podstawie zasad domowych; na przykład powie pani dobrodziejka: ja rządzę wszystkim w domu, ale dla zasady… namyśla się nie — toby nie było stosowne; ale tak: mój mąż rządzi wszystkim w domu, jednak tylko dla zasady… namyśla się nie — to także źle — tak najlepiej: rządzimy oboje… nie, w tym wypadku zasada nie da się zastosować…
W tej chwili, pani dobrodziejko… do Hortensji Jak pani wiadomo, chciał panią poznać, a skoro pozna, niewątpliwie…
W tej chwili, pani dobrodziejko… do Hortensji Skoro panią raz tylko zobaczy, zezwoli bez namysłu… deklamuje „Tak rzutem oka zaszczepiłaż[9] nam w duszy żar, co nas wiecznie pożera”…
Ach!… Zasady mego wuja? Zaraz… na przykład: mamy dzieci dla zasady… nie, źle… kochamy je dla zasady… także źle; zresztą to się nie da opowiedzieć. Sama pani dobrodziejka najlepiej zrozumie mego wuja, skoro go państwu przedstawię.
Śpieszę się; muszę go odszukać… do Hortensji „Żegnaj mi, żegnaj, moja kochana, za chwilę znowu powrócę”…
Sfiksował! głośno Hortensjo, trzeba się wujowi Anzelma przedstawić jak najlepiej. Bądź poważną, nie trzepocz się, trzymaj się prosto, mów mało…
Mężu! Zbliża się chwila stanowcza; zbierz więc wszystkie zmysły, aby sprawy nie pokpić. Idzie tu o przyszłość Hortensji, którą jeżeli pierwej postanowiłam wydać aniżeli najstarszą córkę, Eufrozynę, to jedynie aby cię przekonać, że nigdy nie masz słuszności…
Ach, otóż macie… już idą, a tu jeszcze nie posprzątane… i od czegoż pan jesteś głową domu?… A jak wyglądasz dzisiaj… mizernie, jak po tyfusie!
Ach… wuj! do służącego Proś, ale bardzo grzecznie. służący wychodzi Co ja pocznę? Alboż ja mam męża? To sto razy gorzej jak być wdową! do męża Jak ty wyglądasz?
Przepraszam najmocniej, iż tak natarczywie i obcesowo wchodzę, lecz państwo w porę byliście powiadomieni o moim przybyciu. podaje rękę Filcowi, po czym kilkakrotnie się całują Zapewne ściskam drogiego gospodarza?
Z nieutajoną radością oczekiwaliśmy pana, tak zacny wuj i prawdziwy opiekun zaszczyt tylko przynosi naszemu domowi.
Przeczucie, które często zawodzi, tym razem nie omyliło mnie, ono mi mówiło: w tym domu znajdziesz szczerość, staropolską gościnność i serca otwarte.
Łaskawa pani, gościnność nie może być zasadą, cnota ta nie w głowie, lecz w sercu ma swoje siedlisko. Przestąpiwszy raz ten próg, należę de facto już do rodziny państwa, i to dla mnie najwyższe szczęście. zwraca się do Agnieszki Wszakże z zacną gospodynią tego domu rozmawiam, a moją od tej chwili ukochaną kuzynką?… Pozwól przeto, niech w dowód wielkiego szacunku uściskam twą śliczną rączkę.
Nie mogę utaić radości, którą serce me jest przepełnione na widok tej ciszy domowej, tego ogniska rodzinnego, tego przybytku wiecznej miłości i zgody…
Co to za wzorowy porządek u państwa, ani jednej muchy… ach! to kraj błogosławiony. Ja bo wracam z kraju gdzie muchy, pszczoły, owady i przeróżne gady wiecznie trapią człowieka, tego zaś, co życie uprzyjemnia, te dzikie plemiona, wśród których żyłem, nie znają, na przykład: ani ozora z podlewą, ani szczupaka po żydowsku lub indyka z kasztanami… nawet tak pojedynczych potraw nie mogą sobie przyswoić jak barszcz, zrazy lub barania głowa z pieprzem i imbirem.
Droga pani! Lepiej to może rozdzielić na kilka obiadów… przyjmuję zaproszenie na wszystkie… Wyobraźcie sobie państwo, że tam… w tym barbarzyńskim kraju jedynym moim pożywieniem była kawa.
A jednak mogę z własnego doświadczenia upewnić, że kawa jest napojem najszkodliwszym; rozstraja nerwy, odbiera sen i sprawia nieustającą gnuśność i ospałość.
Dziecko, Syn, Mąż, ŻonaPozwolicie państwo, że się ośmielę zapytać, gdzie jest szanowna rodzina? Wszakże Pan Bóg w swej najwyższej dobroci licznie was obdarzył?
Moje córki w tej chwili zajęte gospodarstwem domowym, dla zasady; mogę się pochwalić, że są bardzo gospodarne, przy tym lube jak trzy turkaweczki.
To nie moja wina. Nadysputowałam i nairytowałam się dość, lecz mój mąż widocznie nie dbał o to, aby mieć syna.
Żal pani dobrodziejki zupełnie jest usprawiedliwiony; znany mi jest wypadek, że brak syna stał się powodem do rozwodu.
Ale mój Boże! Ja państwa nudzę… a to ranna godzina… pewnie pani dobrodziejce zabieram czas drogocenny?
Jeśli pan dobrodziej pozwoli, pójdę zajrzeć do obory… czynię to zawsze dla zasady. Mężu, może oprowadzisz tymczasem pana po twoim gospodarstwie; lecz uprzedzam, że dział ten pozostawia nieco do życzenia.
Z przyjemnością służę państwu; może razem oglądniemy? podaje rękę Agnieszce Zaczniemy jednak od obory… jak pani dobrodziejka powiada, dla zasady. Bardzo to dobra zasada, samemu wszystkiego doglądać.
Służę, bardzo chętnie! na stronie Podobały się moje zasady. Mądrej głowie dość na słowie… a tak się lękałam…
Cóż to? W całym domu jak po dżumie, nikogo nie ma; czy się może co do miejscowości pomyliłem? wyciąga list i czyta Na tym przedmieściu są trzy dworki: „dom pomalowany na żółto, dach na czerwono, tam są aniołki” do siebie z rożkami — „mój wybór padł na starszą” Niewątpliwie tu, ale szałaput siostrzeniec pewnie nie uprzedził o moim przybyciu. Ileż tu jest tych aniołków? Zapewne dwa; wybrał starszą. Nie lubię, jak kto afektuje[10]… aniołki? Ślamazarnik czułostkowy.
A to szczególne zdarzenie; cóż to za wuj Anzelma? Przecież drugiego nie ma. do służącego Oświadcz natychmiast państwu, iż pragnąłbym widzieć się z nimi; wiedzą już o moim przybyciu… tymczasem podaj cygaro; sam się tu rozgoszczę.
Zabawne zdarzenie! Drugi wuj Anzelma! To niepodobna; musiało się niedołędze przesłyszeć. Ale gdzież Anzelm? Powinien był mnie tu, na miejscu, oczekiwać. Sprzeciwiać się jego woli nie będę; nic nie mam przeciw temu małżeństwu, byle były zasady i takt w tym domu. ogląda się po pokoju Cóż to za bohomazy? o ile z pomieszkania sądzić mogę… biurko stare, cygaro liche… O mój panie siostrzeńcze, zdaje mi się, że prócz błogosławieństwa i nędznej zapewne wyprawy z tego domu nic nie wyniesiesz.
Nie wątpię, iż mój siostrzeniec uprzedził państwa o moim przybyciu; mam zaszczyt przedstawić się, jestem wujem i opiekunem Anzelma. Zapewne z szanownym gospodarzem mówię? podaje rękę Filcowi, zwracając się do Agnieszki A to zapewne przezacna małżonka?
To pana tak dziwi? Powtarzam: wuj, i opiekun. zwracając się do Wincentego Zapewne szanowny członek rodziny?
W najlepszym gatunku, wujem nie lada, bo samego gospodarza. zwraca się, łapiąc muchę Oho! Znowu mucha! Nie, to bąk; ukłuł mnie w sam nos… czekaj kanalio!
Ale omyliłem się, to była mucha, z gatunku zjadliwych; taką trzeba natychmiast dusić. Raz po bankructwie moim w Ameryce, nie mając nic do roboty, wyliczyłem, że z dwóch takich much, samca i samiczki w przeciągu tygodnia 1311 młodych się wywiodło.
Zaręczam. Ach, panie dobrodzieju, szczęśliwy ten nasz kraj, gdzie much mało, a owadów ani gadów zjadliwych nie ma wcale; bo trzeba panu dobrodziejowi wiedzieć, że ja wracam od antypodów… Czerwonoskórzy i tubylcy już są oswojeni z tymi plagami — ja oswoić się nie mogłem!
Rodzina, SkarbWiem już, że pan dobrodziej jesteś amerykańskim wujem; tacy bywają często w rodzinie pożądani.
Co do mnie łaskawy panie, to rzecz wątpliwa, bo ja nie przywiozłem ze sobą ani bryły złota rodzimego, ani diamentu ważącego dwa i pół funta, ale natomiast złote, prawdziwie wujowskie serce!
Wszystko by się dało jeszcze naprawić, gdybym tego nieproszonego, amerykańskiego wuja mógł za drzwi wyrzucić.
A więc państwu prócz mnie przybył drugi wuj z Ameryki… prawdziwie urodzajna gleba… na stronie na chwasty!
Tak, jakkolwiek żadnych na to familijnych dowodów nie mamy, ale tytuł wuja z zasady tak szanujemy…
Przyznam się państwu, że jestem wprost przeciwnego zdania. Bez aluzji… wuj w rodzinie jest często prawdziwą plagą. Jako nieproszony doradca zakłóca spokój domowy, a umiera zwykle bez testamentu, z czego proces o spadek… dlatego też wyraźnie zastrzegam się, iż w tej chwili nie występuję jako wuj, lecz jako opiekun mego siostrzeńca.
O ile z listu mego siostrzeńca wyrozumiałem, macie państwo dwie córeczki; mają to być anielskiej dobroci i piękności dziewczątka?
Trzy, panie dobrodzieju, wprawdzie liczba nierówna, ale to dla zasady. do siebie Już mu drugą zasadę zaaplikowałem…
Zapewne dwie młodsze bliźniaczki, w innym bowiem razie musiałaby być najstarsza, średnia i najmłodsza.
Rzeczywiście tak jest; Eufrozyna jest starszą, a między Hortensją a Rozaliną jakkolwiek mała różnica w wieku, zawsze jednak nie bliźniaczki.
Cóż to za błogosławiony kraj; w każdej chwili można uciąć drzemkę, ani much, ani jadowitych gadów.
Uważam, że wuj amerykański nie cierpi na brak snu, każdemu serdecznie go zazdroszczę, ja bowiem sypiać nie mogę, jak zwykle stary kawaler.
Mąż, ŻonaA tak świeżo pan dobrodziej wygląda, powiem, że może nawet lepiej jak mój mąż, gdy go pierwszy raz poznałam.
Wolne żarty, pani dobrodziejko; te czasy minęły już niepowrotnie, postarzeliśmy się, przepraszam za otwartość… i pani musiałaś być kiedyś bardzo piękną…
Moje starokawalerstwo zawdzięczam wyłącznie moim zasadom. Kilkakrotnie w życiu kochałem się. Bah! Nawet i z wzajemnością, lecz zawsze najnieszczęśliwiej w osobie, w której domu nie wyznawano zasad, które jako jedyną gwarancję szczęścia małżeńskiego uważam.
Raz nawet zakochałem się szalenie i byłem nawzajem kochany, w chwili jednak gdy się oświadczyłem, cała rodzina panny taką mi radość okazała, iż uważałem za stosowne cofnąć się natychmiast, w zbytniej bowiem radości upatrywałem brak taktu. po chwili Nie wątpię, iż państwo mieliście dość aspirantów pragnących poślubić wasze córeczki?…
Wyznam szczerze, że mieliśmy nadto konkurentów rozmaitego gatunku, lecz wszyscy starali się o młodsze, podczas gdy żona postanowiła wydawać nasze córki po kolei; to była jedyna przeszkoda; do siebie Ta sama manipulacja, co z masłem.
Nie, pani, nigdy przenigdy! Zasada słuszna lub nie, raz w domu przyjęta, musi być uszanowaną! Podobny wypadek sam w życiu miałem; oświadczyłem się raz o najmłodszą i zostałem przyjęty. Przy hucznych zaręczynach wygadał się ojciec mojej narzeczonej, iż wydając pierwej młodszą, jedynie dla mnie czyni to ustępstwo. Postępek ten uznałem jako naruszenie zasad domowych: zerwałem!… Zasady domowe uszanować należy!
Z zasady nie przerywam nikomu snu. Lecz co się to dzieje z moim sowizdrzałem Anzelmem, na którego państwo tak łaskawi jesteście?
Pan dobrodziej pozwoli, że przedstawię po kolei. Eufrozyna, pierwszy kwiat naszego związku, Hortensja najdroższa, najukochańsza Hortensja, istny karmeleczek, wskazując na trzecią a to, luba Rozalinka.
Niezmiernie ucieszony jestem taką znajomością, istne kwiateczki, lilia, róża i pączek… do siebie Mój siostrzeniec wybrał znacznie starszą od siebie, widocznie poszanował zasady, to dobrze, to mu się chwali…
Wszystkie je zarówno kochamy, bo też poczciwe to dziatki, przy tym utalentowane. Hortensja gra bardzo ładnie na fortepianie, Eufrozynka na gitarze i śpiewa…
Jak w czyjej ręce; lecz może pozwolicie państwo, abyśmy usiedli… przystawia krzesła w półkole O tak, w półkolu będzie najlepiej; brakuje nam tylko w pośrodku kominka. Co to za chwila urocza!… Takie kółko rodzinne, dla mnie zupełnie nieznane. Panna Eufrozyna oczywiście usiądzie koło mnie, tak porządek rzeczy wskazuje.
Panno Eufrozyno, mój siostrzeniec nieraz wspominać musiał, jakiego ma wuja nudziarza, egoistę, pedanta… I ja, jak zwykle wszyscy starzy kawalerowie, wzbudzam u pań tylko politowanie, cóż, nieprawda?
Otwarcie, szanowna panno Eufrozyno. Mój siostrzeniec podobał się pani? Małżeństwo, PrzemianaWalny to chłopak, trochę roztrzepany, ale to młodość; kto się ożeni, ten się odmieni.
Pojmuję, bardzo pojmuję, skromność… cnotę tę bardzo wysoko cenię. O, gdybym to ja mógł być w położeniu mego siostrzeńca, marzyć o swej ukochanej…
Jedni są starzy od urodzenia, podczas gdy drudzy nigdy się nie starzeją; do tych, sądzę, że pan należysz.
Na dobre się tu rozgadałem i nic dziwnego; godzinę tu spędzoną do najprzyjemniejszych w życiu moim policzę — muszę jednak na chwilkę państwa pożegnać, chociażby dla odszukania tego sowizdrzała… zwraca się do Agnieszki Pragnąłbym tylko z panią dobrodziejką kilka słów pomówić.
Mężu, może się przejdziesz z córeczkami po ogrodzie, a ja pozostanę z szanownym opiekunem. A zabierzcie ze sobą wujaszka amerykańskiego do córek, bo trzeba wam wiedzieć, że mamy i drugiego nowego wujaszka.
Jeśli tak, to służę państwu. do siebie To mi dopiero kraj błogosławiony, pasieka jest i miód zapewne, a pszczół nie ma. podaje rękę dziewczętom i podskakuje Hip, hip!
Pragnąłbym z panią dobrodziejką otwarcie i bez ogródek pomówić, zauważyłem bowiem, że pani masz tu stanowczy głos.
Otóż o jednej z nich chciałem właśnie mówić. Pani dobrodziejko, jakkolwiek nie jestem wujem amerykańskim, mam jednak pod pewnym względem węch amerykański. Bez przesady, instynktowo czuję, że dom państwa jest pełen zasad i taktu, toteż niech mi będzie wolno prosić o rękę panny Eufrozyny dla mego siostrzeńca.
Wszak wyraźnie powiedziałem: Eufrozyny, bo gdyby mój siostrzeniec ważył się zuchwale sięgnąć po rękę której z młodszych córek i tym sposobem naruszył zasady domowe, nigdy, przenigdy nie podjąłbym się podobnej misji.
Mąż mój gdzieś się zapodział. do siebie Ten awansowany diurnista wszystko pogmatwał, a w chwilach krytycznych mną się wyręcza!
A czy mąż pani koniecznie potrzebny? Sądziłem, że na ten związek od dawna się zgadza, bo gdyby nie był zdecydowany, to ja gotów jestem cofnąć się.
Ależ uchowaj Boże! Mój mąż od dawna sprzyja panu Anzelmowi ogląda się, mówiąc do siebie Gdzie on się zapodział?
Więc to jest po prostu wahanie się macierzyńskie. Pojmuję je, a nawet wysoko cenię i poważam. Chwila to tak ważna dla matki, która kocha swą córkę… ale mimo tego zechce pani dać odpowiedź; sprawy takie zwykłem załatwiać krótko i stanowczo: tak lub nie.
Co tu począć? Gotów zerwać. głośno Może byśmy zaczekali na siostrzeńca, do odbycia finalnej ceremonii obecność jego jest konieczną, niezbędną…
Wierzaj mi, pani, iż obecność Anzelma w tej chwili jest już zbyteczną. chrząka Jako wuj i opiekun wypełniam ściśle jego życzenie i jestem li[13] tłumaczem jego uczuć, dając tym samym przyzwolenie z mej strony. Odbycie ceremonii i zamiana pierścionków, łzy itp., na co wszyscy członkowie rodziny, nie wątpię, zaproszeni będą, nastąpi i tak później.
A więc dla skrócenia dyskusji podaj mi pani rękę, a rzecz będzie skończoną. Agnieszka skonfundowana podaje rękę — ogląda się, mówiąc Gdzież ten mąż się zapodział?
Widzisz pani, jak od zasady raz przyjętej nie należy odstępować; któż może zaręczyć, czy Anzelm byłby nie prosił o rękę Hortensji lub Rozaliny, lecz to byłoby z krzywdą dla Eufrozyny, która stosownie do wieku powinna pierwsza iść za mąż.
Na cóż byłoby mu się to przydało wobec moich i państwa zasad? po chwili Teraz wypada nam przejść do drugiej, niemniej ważnej kwestii, tj. do posagu… w dzisiejszych praktycznych czasach nie wolno tego pomijać.
Nie ma potrzeby, gdyż posagu nie żądam; nie mam zresztą do tego prawa, bo i ja ze swej strony memu siostrzeńcowi chociaż bym mógł, nie dam nic, ani szeląga; nie zgadzało by się to z moimi zasadami, na wstępie zresztą ostrzegłem państwa, iż wuja w rodzinie najmniej cenię, i prosiłem jedyne tytułować mnie opiekunem.
Ot, jak zwykle szałaput, zamiast mnie tu oczekiwać gdzieś się zawieruszył… dobrze, iż masz wuja, starego wyjadacza, dał on sobie radę bez ciebie zwracając się do Agnieszki dzięki pani.
Zostawiam panów, i tak macie z sobą dużo do mówienia. odchodząc do siebie Jeszcze chwilkę, a byłabym zemdlała. Zasady… zasady… niech go pan Bóg z jego zasadami… wychodzi
Uściskaj swego wuja, trochę prośbą, trochę groźbą, krótko, oświadczyłem cię, zostałeś przyjęty i sprawa twego przyszłego małżeństwa najpomyślniej zakończona, z taktem i bez naruszenia moich lub cudzych zasad domowych.
Znasz mnie, wiesz przeto, iż niełatwo się decyduję, lecz w tym domu, gdzie rządzą się taktem i zasadami, łatwo mi to przyszło.
Prawda, prawda, jestem więc z wyboru twego zadowolony, mój siostrzeńcze, a najbardziej, żeś uszanował zasadę…
Na miłość boską! Na rany Chrystusa! To straszna konfuzja! Przecież ja chciałem poślubić Hortensję, a nie Eufrozynę!
To trzeba mnie było, do stu kaduków, wczas uprzedzić, iż od ostatniego twego listu zmieniłeś matrymonialne zamiary. Otóż to zawsze tak z szałaputą[14]!
A to historia! Ależ najwyraźniej wujowi napisałem, wuj chyba tendencyjnie przekręca, to… to… brak taktu prawdziwie!
Mój panie! Jeszcze nikt w życiu nie posądził mnie o brak taktu, a ty, zuchwalcze, wujowi i opiekunowi odmawiasz go? Na szczęście mam przy sobie dokument, twój własnoręczny list. wyciąga list, ubiera okulary Dom na żółto, dach na czerwono…
Czegoż to dowodzi, przecież całkiem jasno napisano: gdzie jest starsza, tam musi być i młodsza, a gdzie jest młodsza i starsza, tam może być i najstarsza.
A dlaczegóż wyraźnie nie napisać „proszę oświadczyć mnie o starszą Hortensję”, po imieniu nazwać, a nie posługiwać się jakąś potrójną rachunkowością?
Byłem przekonany, iż są tylko dwie, jak się okazała trzecia, sądziłem, że dwie młodsze bliźniaczki.
Mój chłopcze, jesteś na to jeszcze za młody, abyś wszystko zrozumiał; zresztą ojciec panny wyraźnie powiedział mi, iż trzyma się zasady wydawania córek po kolei; wprawdzie matka coś zabełkotała, że w wyjątkowym razie… ale że ja, gdy się mówi o zasadach, nie znam wyjątków, przeto nie zwracałem na to uwagi…
Matka przyjęła z rezygnacją oświadczyny, nawet łzy widziałem, mniemałem jednak, że to zwykłe rozczulenie, bez którego ceremonia deklaracyjna obejść się nie może.
Przyznaj się po prostu, żeś bąka strzelił, a wszystko da się jeszcze naprawić. Hortensję przebłagam, o Eufrozynę jestem spokojny.
Siostrzeńcze! Tyle łożyłem na twoje wychowanie, a ty odpłacasz mi się taką niewdzięcznością, chcesz okryć twego opiekuna śmiesznością?
O cóż ci chodzi? Hortensja za lat 10, jeżeli nie gorzej, to tak samo będzie wyglądać, jak obecnie Eufrozyna, nie jestże to wszystko jedno?
Pomyśl, że tu idzie także o Eufrozynę, cóż sądzić będzie o mnie? Chyba, że chciałem z niej zadrwić, panna to nie pierwszej młodości, lecz nader miła, serdeczna, otwarta.
Gdyby moją rękę przyjęła, byłaby nikczemną, zresztą jeżeli się tak wujowi Eufrozyna podoba, to niech się wuj sam z nią ożeni.
Tak mówisz? do siebie Dionizy, zbierz no twoje zmysły; wszak rozum to twój nieodstępny towarzysz… Zmuszać go, kiedy jej nie kocha, byłoby niegodnie… Jak wybrnąć z tej kabały? Również zadrwić z Eufrozyny, z starego panieństwa, tym bardziej, iż ona milutka, skromna… a co najważniejsza, że całe życie salwowałem siebie, a teraz powiedzą, iż żadnego taktu nie mam… ten zarzut byłby dla mnie strasznym ciosem… nie ma sposobu, nie ma wyjścia, chyba sam się z Eufrozyną ożenię… to taka luba dziewczyna, a że niemłoda, będę asekurowany. Tak, sam się oświadczę — ocalę Anzelma! do Anzelma Anzelmie, proś tu całą rodzinę.
Mam niewinnie skrzywdzić Eufrozynę, lepiej siebie zaryzykować; dostanę kosza, pal diabli — dwa razy sam go dałem, mogę raz dostać, jak przyjmie, to się ożenię, lepsze to niż poświęcenie honoru.
Panie dobrodzieju! Co to za kraj, nie tylko w pasiece, ale w całym ogrodzie jednej pszczoły nie ma. widząc Dionizego zakłopotanego Ale co to pan dobrodziej taki zaambarasowany, zafrasowany? Na to najlepszy środek przespać się, chociażby w fotelu, tym bardziej, że tu żadnej muchy nie ma.
Pan dobrodziej pragnąłeś się z nami widzieć. W jakimże celu? do siebie Czego ten człowiek jeszcze chce?
Łaskawa pani — wszyscy, nie wyłączając mnie, jesteśmy skonfundowani; pozwolę sobie skonstatować powód, jest on prosty: mamy dwie narzeczone, a tylko jednego narzeczonego.
Ja pozwolę sobie zaproponować łaskawej pani coś odpowiedniejszego, przez co nikt nas nie pomówi o brak taktu, a obok tego uszczęśliwimy o jedną osobę więcej — tą osobą będę ja. Proszę o rękę panny Eufrozyny dla siebie, a o rękę panny Hortensji dla Anzelma.
Łaskawa pani! Ja z zasady nie żartuję nigdy! Jeżeli i panna Eufrozyna o to mnie posądzi, zrywam po raz trzeci w moim życiu i ostatni! zwracając się do Eufrozyny Panno Eufrozyno! Zaledwie ujrzałem cię, zaraz poznałem szlachetność i dobroć serca twego. Proszę, nie odrzucaj mej ręki, nie jestem młody, to prawda, serce jednak mam gorące. Pomnij zresztą na twe własne słowa: „gdybyś pan chciał, kochać by cię musiano”… idę więc za twoją radą.
Zupełnie się zgadzam, i na związek pana, i siostrzeńca jego zezwalam i błogosławię, a co do mojego męża, to samo przez się rozumie się.
O tak szczęśliwym zwrocie w moim życiu nie marzyłem. Serdeczne dzięki państwu. Kobieta, Małżeństwo, Dorosłość, ObyczajeCo do ślubu, to mój chociażby o godzinę pierwej odbyć się musi niżeli Anzelma; zasad domowych naruszać nie możemy. Wszak prawda, panno Eufrozyno?
Czasu? Pod dostatkiem, ty masz pieniądze… to się uzupełni… pogodzimy się… dalej do stołu… hip! hip!
bawarka (fr. Bavaroise) — rodzaj napoju sporządzanego z herbaty i mleka, doprawionego syropem z paproci lub kwiatów pomarańczy; bawarka znana jest z kuchni francuskiej, została nazwana ponoć na cześć księcia bawarskiego, który towarzyszył księżniczce Palatynatu Reńskiego, Elżbiecie Charlotcie (Liselotte) z Bawarii, gdy w 1671 r. przybyła do Paryża na swój ślub z Filipem I Orleańskim, młodszym bratem Króla Słońce, Ludwika XIV. [przypis edytorski]
diurnista a. dietariusz — urzędnik niezatrudniony etatowo, pobierający wynagrodzenie dzienne (diety). [przypis edytorski]
rekryminacja (daw.) — wzajemne obwinianie się o coś, odpowiadanie oskarżeniem na oskarżenie. [przypis edytorski]
gderać — narzekać, krytykować kogoś; w oryg. pisownia: gdéra, a więc wym.: „gdyra”. [przypis edytorski]
zaszczepiłaż — konstrukcja z partykułą -że, skróconą do -ż w funkcji pytającej; inaczej: czy zaszczepiła, czyżby zaszczepiła. [przypis edytorski]