Spis treści

      Adam WiedemannSamczyk*** [— Już pan nie żyje]

      1
      — Już pan nie żyje — powiedział. — Już pan nie żyje,
      panie Wiedemann. — Czekał na moją reakcję. Przyjąłem to
      w milczeniu. — Gdybym ja tu nie siedział, już by się panu
      ktoś wpakował w drzwi. I po panu. — Przyznałem mu rację
      5
      i sobie pomyślałem, no więc dobrze, nie żyję, trzeba to
      wykorzystać najlepiej jak się da, od tej chwili już będę
      jak ci anieli w niebie, bez żadnych obciążeń, bez skazy,
      nie pozwolę się więcej prowokować światu, świat cały
      mając do dyspozycji. Tylko że chore ścięgno wciąż dawało
      10
      o sobie znać, a z torby nie znikła chyba niewykorzystana
      karta magnetyczna, którą będzie trzeba zanieść gdzieś
      na ulicę Librowszczyzna, żeby chamy oddali forsę (o tak,
      lepiej żeby nie znikła): nie umarłem sam. I zaraz się wpier-
      doliłem na skrzyżowanie przy żółtym świetle. Ale co tam,
      15
      dzisiaj mogę umierać bez przerwy, wielka mi rzecz.

      Kraków, 12 czerwca 1992