Spis treści

      Z myśli wieczornychEliza OrzeszkowaW ogniu pracy i łez…

      1

      Brzemieniem snów bezpowrotnych obarczony, niemocą w ścianach zamkniętych więziony, stałem u okna domu swego i oczyma w ogniu pracy i łez spalonemi patrzałem na ludzi, idących krzepko, raźnie, wesoło.

      2

      Szli parami, gromadkami, w rozmowach poufnych poruszały się ich usta, w białem powietrzu zimowem zaróżowiały się ich twarze, stopy lekko odrywały się od ziemi.

      3

      Piękny, pogodny, słoneczny dzień zimowy; krzepcy, raźni, w pogodzie złotej kąpiący się ludzie!

      4

      Nagle z łańcucha bezpowrotnych snów moich oderwał się, stanął przedemną jeden. Wspomniałem.

      5

      Jam także niegdyś, w takie same dnie cudne, po tej samej ulicy, tak samo raźnie i wesoło chodził, z taką samą rozmową poufną na ustach, twarzą zarumienioną w białem powietrzu zimowem.

      6

      A wtedy… cóż?

      7

      Wtedy może… pewnie… nawet niezawodnie, przez okno tego lub tamtego domu, z pod brzemienia niepowrotnych snów, z więzienia niemocą zamkniętych ścian, jak teraz moje na tych przechodniów, patrzały na mnie jakieś oczy, spalone w ogniu pracy i łez.

      8

      Jam ich nie widział tak, jak teraz ci przechodnie nie widzą moich.

      9

      Powstają pod czołami ludzkiemi oczy wesołe i oczy żałosne.

      10

      Powstają i przemieniają się jedne w drugie.

      11

      Przemieniają się, przemijają, wnet przez inne zastąpione.

      12

      Gdy przemijają, na wieki usypiają, gasną, o Panie! czy tam powracasz dni białe i złote, czy powracasz tam siłę i radość duchowi, który je tu spalił w ogniu pracy i łez?