Niegdyś, niegdyś przyszła była do mnie mara posępna i, na bezsennem posłaniu mojem ległszy, tumanem czarnym całego mię pokryła.
2Całego mię okryła, od stóp aż po włosy, tumanem czarnym, z którego były jej ciało i suknia, a szept jej syczący głowę mą oblewał i, kędy życie sercem tętni, — spływał.
3Smutkiem nazwała siebie mara czarna i rzekła:
4że za bratem swym, Bólem, śladem w ślad po świecie chodzi;
5że gdy Ból serce człowiecze przebije i na dnie jego zmęczony spoczywa, ona przychodzi;
6że Ból jest nożem, który krew wytacza, ona trucizną, która w krew się wsącza;
7że krzyk jest głosem Bólu, krew jego kolorem, a ona cicho stąpa, nocy barwą obleczona, powoli, powoli na pierś, oczy, myśl, siły człowiecze się kładzie i szepce… szepce…
8 9„Wiotkim tyś cieniem, który po drodze życia mknie i — znika.
10 11 12„Miljardem dróg jest życie, któremi na świat powierzchni miljardy cieni pomyka i — znika.
13 14 15„Świat zbiorowiskiem cieni wszech natur i kształtów, które na czasu oceanie pomykają i — znikają.
16 17 18„W sercu twem słowik i róża skonały; w głębokościach przestworzy umarła gwiazda.
19Po co róże, słowiki i gwiazdy?
20 21„Na sercu, czole, dłoniach piekące pieczęcie złej doli nosisz.
22 23 24„W pobliżu brzmi muzyka skoczna, rozlegają się śpiewy i śmiechy ochocze. Tam radość życia, pląsy, wesele. Idź i szatę Dejaniry, z piekących pieczęci złej doli utkaną, w kaskadę śmiechu — wrzuć…
25 26„Od kaskady śmiechu wzrok, słuch, duszę z niechęcią odwracasz?
27„W pobliżu las stoi głęboki, samotny, spokojny, cichy, cienisty, bezpieczny od świata, od ludzi i dobrze być musi, ach! na mchów pierzu miękkiem, pod szerokiemi skrzydłami paproci, oko w oko tylko ze skabiozą białą, nad głową tylko z obłokiem skrzydlatym — usnąć!
28„Idź, i w cienistej, spokojnej, samotnej głębi lasu — na mchy i paprocie szatę życia — zrzuć!
29 30 31 32…„Gdybyś wiedział, że z łez twych oczu powstanie zdrój kastalski, w którym skąpane oczy inne nigdy już płakać nie będą;
33…gdybyś wiedział, że z prochu twoich słowików zamordowanych Feniks uleci i w sercach innych pomarłe szczęście odrodzi;
34…gdybyś wiedział, że dłoń twoja dłoni czyjej, dusza twoja duszy czyjej — jest radością.
35 36„Wsłuchaj się w echa, które głosy niosą!
37 38„Z łez, wylanych przez oczy jedne, powstająż dla oczu innych cudowne zdroje kastalskie?
39„Nad popioły róż i słowików umarłych wzlatująż ptaki szczęśliwych odrodzeń?
40„Dobędżież pług twój ziarno z roli bagnistej lub wyschłej?
41„Wysącząż twe wargi skrwawione gorycz z jądra kwiatu?
42 43„Wołaż ku tobie głos jaki kochany: radości moja?
44„Wsłuchaj się w echa, które głosy niosą!
45„Cisza. Nikt nie woła. To wiesz…
46 47…„Od śmiechu kaskady wzrok, słuch, duszę z niechęcią odwracasz?
48„W pobliżu las głęboki, spokojny, samotny, cichy, cienisty, bezpieczny od świata, od ludzi, i dobrze tam spać — bez snów”.
49— Tak szeptał tuman czarny, któremu na imię Smutek, który za bratem swym, Bólem, przychodzi i, gdy tamten krew wytacza, on sączy w nią truciznę powoli… powoli…
50 51Kędy życie sercem tętni, kędy potok myśli płynie, kędy pręży się Wola — królowa, i do stóp królowej sługi — siły przybiegają — już nic!
52Tylko ten las, głęboki, samotny, spokojny…. mchy, paprocie…. od ludzi, od świata…
53Nic. Ze skabiozą białą oko w oko… z obłokiem skrzydlatym nad głową… sen bez snów…
54Cóż ja wiem?… Nikt nie woła… To wiem. I nic.
55 56…U wezgłowia mego wtedy stanęły dwa białe, wysokie Anioły.
57Z dwóch stron wezgłowia mego dwa Anioły stanęły — i gdy skrzydła ich szerokie pochylały się nademną, jak nad dzieckiem spłakanem chylą się macierzyńskie dłonie, jeden rzekł:
58 59 60 61Piórami skrzydła swego oczu mych dotykając, jeden rzekł:
62 63Pióra skrzydła swego na sercu mi kładąc, drugi rzekł:
64 65W tumanie czarnym, w głębokich głębiach jego, zapłomieniały dwa ogromne słońca.
66Na płomieniejące słońca skrzydłami ukazując, Anioły rzekły:
67 68Wskróś mózgu, wskróś piersi płynęły mi głosy Aniołów i tam spłynęły, kędy życie sercem tętni.
69 70Do tumanu czarnego nie rzekły Anioły: odejdź!
71Idzie za mną, ale nie jest czarny. Jak lampy niebieskie, świecą w nim oczy wysokich Aniołów i płomienieją w głębokich głębiach jego — dwa ogromne słońca.